środa, 22 kwietnia 2009

Ostatni pułkownik wymarłej armii


Gdyby łamanie reguł było bezkarne
stałoby się domeną skurwysynów a
nie bohaterów.

Dlaczego mi to mówisz? - Bo cię kocham - stwierdziła 3szklaneczki, stawiając przede mną oszroniony pokal - jak brata - dodała, odklejając się ciepłym biustem od moich pleców. Wszyscy się zaśmieliśmy, jak stół długi i szeroki, ale było w tym śmiechu jakby zmęczenie i nuta smutku, a może i tęsknoty. Odchyliłem się na krześle do tyłu i wyrecytowałem bez związku w powietrze: Dziś w nocy na spotkanie przyjdą martwi dyktatorzy... - i umarli poeci - poparł mnie Borys sponad żony i Borysiątka, zwanego Pasiakiem, żującego w zamyśleniu matczyną pierś. Zachód słońca był czerwony w przejrzystym powietrzu, nie ma jeszcze liści, więc na tle nieba odznaczało się wyraźnie czernią konturów.
Wczoraj zmusiłem się by w końcu wynurzyć się z domu w dziennym świetle. Jest pięknie. Światło i kolory nasycone ponad wszelką wytrzymałość, niebo błękitne jak jajo czapli i lodowaty wiatr wyciskający powietrze z płuc. Poszedłem tak daleko w przypadkowym kierunku na ile starczyło mi cierpliwości. Potem zboczyłem do plaży, wziąłem glany w rękę i ruszyłem po piasku w kierunku domu. Nie sądziłem, że te cholerstwa są takie ciężkie. Kilometr z kilometrem. Minąłem Sopot i miejsce gdzie ukrywa się w głębinie podwodny pałac, w którym spoczywa uśpiona ruchem fal Kwiat Paproci, spojrzałem w Tunel Żeber pod molem. Pisałem wzory i słowa na mokrym piasku. Zimne fale omywały me stopy ścierając po mym dziele wszelki ślad.
Morze cofnęło się obecnie zgodnie z makiawelicznym wpływem księżyca, i plaża jest teraz niesamowicie wprost szeroka. Wędrowałem w sumie po dnie morza.
W Brzeźnie tuż na granicy fal stał starszy Jeep z przyczepą. Kilka razy minęła mnie szybka łódź motorowa, skacząca z łoskotem po czubkach fal. Gdy doszedłem na miejsce, chłopaki mieli już najwyraźniej dość, w kurtkach i krótkich gaciach skakali w płytką wodę. Jeden wskoczył do wozu i wjechał nim po osie w fale, które biły w podwozie i uderzały z hukiem w blachy. Było to czterech starszych gości. Patrzenie jak walczą z wyrywającą się łodzią, wciągając ją na przyczepę było prawdziwą przyjemnością. Prawdziwa, jednocząca męska przygoda, po której ciepłe wnętrze knajpy i piwo smakują najlepiej.
Ostatnio w snach Lady Pazurek dorobiłem się konkurencji. Mam podejrzenia co do osoby, która tak niecnie wkroczyła na terytorium zarezerwowane dla snów jedynie słusznych, i właśnie zastanawiam się czy w ramach daleko posuniętej profilaktyki typa nie rozjechać dyskretnie śmieciarką.

Jakie słowa budzą rekina?
Człowiek za burtą

(Siostry)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz