piątek, 21 listopada 2008

Le petit asholl


- Poproszę księgę skarg i zażaleń
- Nie mamy, ale dla pani możemy
 zamówić.

(Dialogi empikowe)

Ktoś ostatnio opowiadał w herbaciarni jak u znajomych mąż asystował przy porodzie. Gdy na koniec doszło do szycia, mąż rzucił lekarzowi przez ramię, że „może by tak dodać jeszcze ze dwa szwy”...
Nie dzieliłem się z wami zdaje się wrażeniami z Festiwalu Najgorszych Filmów Świata. Otóż dokładnie w chwili gdy wygasły światła, niczym westchnienie pradawnego oceanu ozwał się gremialny odgłos otwieranych puszek, a zaraz po nim ogólny śmiech tych wszystkich, którym się wydawało, że będą tacy dyskretni. Gumowe potwory w rolach gumowych potworów okazały się wybitne, a Giron walczący z Gamerą, tak jak to stwierdził prelegent przed seansem, miał rzeczywiście wygląd jedyny w swoim rodzaju. Całość okraszały kultowe teksty w rodzaju: Doskonale, a teraz wyjedzmy im mózgi by przyswoić ich wiedzę...
Wczoraj za to, oglądaliśmy u Sióstr rozszerzoną wersję Hancoka z wytryskiem dziurawiącym dach oraz przyniesiony przez Lenn „Crank”, z tym gościem z „Transportera”, któremu zaaplikowano truciznę spowalniającą akcję serca, więc aby przeżyć musi dostarczać sobie wodospady adrenaliny. Film zadżebisty, a końcowa scena z telefonem rozgrzewa pompkę do czerwoności swą cudowną absurdalnością. Jeśli dostanę jakiegoś nieuleczalnego paskudztwa z radością sam to powtórzę.
Dziś natomiast Miasto tkwi w dolinie pomiędzy chmurami. Mamy chmury płynące z prawej i z lewej, ale samo Miasto sunie pod błękitnym niebem, w złotym splendorze rozwiewanej powoli wiatrem jesieni. W nocy za to ciągle pada, powietrze robi się przejrzyste, światła odbijają się w mokrych asfaltach i bruku. Deszczowa woda podtapia ulice i czarne fale, wzbudzane przejazdem samochodów, biją w plaże zabłocone chodników. W powietrzu czuć już śnieg i robi się strasznie dużo miejsca na wyobraźnię.

W naszym mixerze
zmiksujesz nawet
szynę kolejową...

(Mój starszy porażony reklamą)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz