- Poproszę księgę skarg i zażaleń
- Nie mamy, ale dla pani możemy
zamówić.
(Dialogi empikowe)
Ktoś ostatnio opowiadał w herbaciarni jak u znajomych mąż
asystował przy porodzie. Gdy na koniec doszło do szycia, mąż rzucił lekarzowi
przez ramię, że „może by tak dodać jeszcze ze dwa szwy”...
Nie dzieliłem się z wami zdaje się wrażeniami z Festiwalu
Najgorszych Filmów Świata. Otóż dokładnie w chwili gdy wygasły światła, niczym
westchnienie pradawnego oceanu ozwał się gremialny odgłos otwieranych puszek, a
zaraz po nim ogólny śmiech tych wszystkich, którym się wydawało, że będą tacy
dyskretni. Gumowe potwory w rolach gumowych potworów okazały się wybitne, a
Giron walczący z Gamerą, tak jak to stwierdził prelegent przed seansem, miał
rzeczywiście wygląd jedyny w swoim rodzaju. Całość okraszały kultowe teksty w
rodzaju: Doskonale, a teraz wyjedzmy im mózgi by przyswoić ich wiedzę...
Wczoraj za to, oglądaliśmy u Sióstr rozszerzoną wersję
Hancoka z wytryskiem dziurawiącym dach oraz przyniesiony przez Lenn „Crank”, z
tym gościem z „Transportera”, któremu zaaplikowano truciznę spowalniającą akcję
serca, więc aby przeżyć musi dostarczać sobie wodospady adrenaliny. Film
zadżebisty, a końcowa scena z telefonem rozgrzewa pompkę do czerwoności swą
cudowną absurdalnością. Jeśli dostanę jakiegoś nieuleczalnego paskudztwa z
radością sam to powtórzę.
Dziś natomiast Miasto tkwi w dolinie pomiędzy chmurami. Mamy
chmury płynące z prawej i z lewej, ale samo Miasto sunie pod błękitnym niebem,
w złotym splendorze rozwiewanej powoli wiatrem jesieni. W nocy za to ciągle
pada, powietrze robi się przejrzyste, światła odbijają się w mokrych asfaltach
i bruku. Deszczowa woda podtapia ulice i czarne fale, wzbudzane przejazdem
samochodów, biją w plaże zabłocone chodników. W powietrzu czuć już śnieg i robi
się strasznie dużo miejsca na wyobraźnię.
W naszym mixerze
zmiksujesz nawet
szynę kolejową...
(Mój starszy porażony reklamą)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz