Ustawiła fortepian w Alpach
Ruszyły karawany, księżyc
Słuchał skowytu szakali
Odkąd skończył się potop
(Orion)
Zdymisjonowali Leppera, buchachachachacha! Chciałbym
zobaczyć jego minę, gdy dowiedział się tego tak znienacka. Coś jak w
amerykańskich filmach, obraz zwalnia, brzdąka tkliwa muzyka, Lepper odwraca się
gwałtownie zarzucając blond włosami a w jego oczach ból jak u zranionej łani. W
muzykę wkrada się dysonans, wilgoć błyszczy na asfalcie, o który uderza
upuszczona pomarańczowa piłeczka...
Pewnie upuścił się Wielki Roman(ow), który czuje już
nadciągające karabiny rewolucji. Zaś ta mała figurka tam to Ziobro czyszczący
działo Aurory. Stara się bardzo, bo może być następny w kolejności. Gdy furerem
jest przeciętniak, niedobrze jest urosnąć za wysoko. Szczególnie, że to mściwy
kurdupel...
A u mnie, w stolicy tego ramienia galaktyki, powoli
dogorywają remonty. Moje podwórko wygląda jak Hiroszyma. Wczorajszy dzień
spędziłem upojnie napełniając gruzem i zgniłymi płytami pilśniowymi kolejny
kontener. Oczywiście był to jedyny dzień pośród oceanu dni szarych i ulewnych,
gdy niebo wyniebieściło się perfidnie na na ziemię polał się żar.
Rano w okolicy pojawiła się Pazurkowata, której rodzicielka
dała na tyle w kość, że woli przebywać gdziekolwiek, byle dzieliły ją od domu
trzy bezpieczne kilometry. Moja piękność plątała mi się radośnie pod nogami,
gdy świszcząc już z lekka nosiłem trzydziestokilowe, ceglane plastry z
pociętych słupków i ratowała z kontenera ślimaki. Robiła to zresztą z
fascynującą determinacją, wydobywając z tego skłębionego, pylistego inferna
nawet sztuki wielkości paznokcia. Potem odnosiła je na bok, odkładała w trawę i
komentowała ich zachowanie (o ten bawi się z mrówkami! Ale są dla niego za
szybkie). Jakoś tak się składało, że każdy kolejny ślimak ekspresowo ewakuował
się z tej trawy i wspinał się na murek. A gdy tylko Pazurkowata odwróciła
wzrok, znikał tajemniczo a błyskawicznie.
Wcale im się zresztą nie dziwię, też bym zniknął, gdyby ktoś
mnie nagle porwał, potem usiłował zmiażdżyć a na koniec wrzucił w krwiożercze
hordy mrówek.
Z innych przerażających zdarzeń wzburzających spokojną
powierzchnię rodzimego stawu opiszę tu wam dzisiaj jak moja babka z rozpaczą w
oczach i spanikowanym psem na rękach wparowała nam do mieszkania, by po pół
godzinie pełnego bólu i zwątpienia monologu poinformować nas, że psica ma
kleszcza, i że ona robiła już wszystko, wzięła nawet kombinerki, tu pies się
wyraźnie wstrząsnął, ale nie potrafi go wyrwać.
Mam w domu taki specjalny dynks do wyrywania kleszczy,
przyniosłem go i po dłuższej eksploracji skłębionego gąszczu psich kłaków
odnalazłem rzeczonego kleszcza, który okazał się psim sutkiem...
Gdy już minęła mi histeria zaproponowałem babce, żeby
wstąpiła go klubu Mondo Bizare, gdzie jej kuliste ciało obleką w błyszczący
czarny latex, psa przywiążą pasami a jej wręczą z pewnością jakieś wyczynowe
kombinerki, a kto wie, może nawet pompkę.
Syczący monument
Okryty kąsającym płaszczem
Rozpoczyna u wrót nocy
Degustacji marsz
(Goździk)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz