wtorek, 10 lipca 2007

Ty nie jesteś swoim ciałem


Ustawiła fortepian w Alpach
Ruszyły karawany, księżyc
Słuchał skowytu szakali
Odkąd skończył się potop

(Orion)

Zdymisjonowali Leppera, buchachachachacha! Chciałbym zobaczyć jego minę, gdy dowiedział się tego tak znienacka. Coś jak w amerykańskich filmach, obraz zwalnia, brzdąka tkliwa muzyka, Lepper odwraca się gwałtownie zarzucając blond włosami a w jego oczach ból jak u zranionej łani. W muzykę wkrada się dysonans, wilgoć błyszczy na asfalcie, o który uderza upuszczona pomarańczowa piłeczka...
Pewnie upuścił się Wielki Roman(ow), który czuje już nadciągające karabiny rewolucji. Zaś ta mała figurka tam to Ziobro czyszczący działo Aurory. Stara się bardzo, bo może być następny w kolejności. Gdy furerem jest przeciętniak, niedobrze jest urosnąć za wysoko. Szczególnie, że to mściwy kurdupel...
A u mnie, w stolicy tego ramienia galaktyki, powoli dogorywają remonty. Moje podwórko wygląda jak Hiroszyma. Wczorajszy dzień spędziłem upojnie napełniając gruzem i zgniłymi płytami pilśniowymi kolejny kontener. Oczywiście był to jedyny dzień pośród oceanu dni szarych i ulewnych, gdy niebo wyniebieściło się perfidnie na na ziemię polał się żar.
Rano w okolicy pojawiła się Pazurkowata, której rodzicielka dała na tyle w kość, że woli przebywać gdziekolwiek, byle dzieliły ją od domu trzy bezpieczne kilometry. Moja piękność plątała mi się radośnie pod nogami, gdy świszcząc już z lekka nosiłem trzydziestokilowe, ceglane plastry z pociętych słupków i ratowała z kontenera ślimaki. Robiła to zresztą z fascynującą determinacją, wydobywając z tego skłębionego, pylistego inferna nawet sztuki wielkości paznokcia. Potem odnosiła je na bok, odkładała w trawę i komentowała ich zachowanie (o ten bawi się z mrówkami! Ale są dla niego za szybkie). Jakoś tak się składało, że każdy kolejny ślimak ekspresowo ewakuował się z tej trawy i wspinał się na murek. A gdy tylko Pazurkowata odwróciła wzrok, znikał tajemniczo a błyskawicznie.
Wcale im się zresztą nie dziwię, też bym zniknął, gdyby ktoś mnie nagle porwał, potem usiłował zmiażdżyć a na koniec wrzucił w krwiożercze hordy mrówek.
Z innych przerażających zdarzeń wzburzających spokojną powierzchnię rodzimego stawu opiszę tu wam dzisiaj jak moja babka z rozpaczą w oczach i spanikowanym psem na rękach wparowała nam do mieszkania, by po pół godzinie pełnego bólu i zwątpienia monologu poinformować nas, że psica ma kleszcza, i że ona robiła już wszystko, wzięła nawet kombinerki, tu pies się wyraźnie wstrząsnął, ale nie potrafi go wyrwać.
Mam w domu taki specjalny dynks do wyrywania kleszczy, przyniosłem go i po dłuższej eksploracji skłębionego gąszczu psich kłaków odnalazłem rzeczonego kleszcza, który okazał się psim sutkiem...
Gdy już minęła mi histeria zaproponowałem babce, żeby wstąpiła go klubu Mondo Bizare, gdzie jej kuliste ciało obleką w błyszczący czarny latex, psa przywiążą pasami a jej wręczą z pewnością jakieś wyczynowe kombinerki, a kto wie, może nawet pompkę.

Syczący monument
Okryty kąsającym płaszczem
Rozpoczyna u wrót nocy
Degustacji marsz

(Goździk)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz