wtorek, 3 lipca 2007

Pragnienie ujawnia projekt


Każdy mężczyzna ma trzy pragnienia:
Chce stoczyć bitwę, przeżyć przygodę
I uratować piękną kobietę. Każda
Kobieta ma trzy pragnienia: pragnie
Być zauważaną, kochaną i chce by o
nią walczono. Jeżeli jesteśmy rzeczy-
wiście stworzeni na obraz i podobie-
ństwo Boga, to są to jego cechy
podstawowe

(Eldredge, tak zrozumiany)

Według Johna Eldredge, czy Lewisa przychodzimy na świat ogarnięty wojną. Z naszego punktu widzenia to bardzo cicha wojna, ale ogarnia nas wszystkich toczy się w każdym z nas. Kiedyś byłem naprawdę poruszony, gdy okazało się, że dla boga większą wartość ma ateista, który mimo panicznego strachu przed zwierzętami, ratuje psa z torów, niż jakaś babcia, która przemodliła całe życie. Doskonalenie się, przekraczanie siebie, Boga interesują konkrety. Nie jest tym zniewieściałym ramolem lansowanym przez kościół, jest działaniem w czystej formie.
Moje podwórko też przypomina strefę wojny. Pracują na raz trzy ekipy, a koszone pieczołowicie dotychczas trawniki dogorywają pod tonami śmiecia i gruzów. Wczoraj cały dzień zleciał mi na nadzorowaniu ekip i wynoszeniu złomu. Po zburzeniu szopy wylazło z niej 30 lat komunizmu, znaczy wszystkiego co składowało się niegdyś bo mogło się przydać tudzież na wszelki wypadek. Rano dorwałem jakiegoś dryfującego złomiarza i załadowałem mu na wózek jakieś 40 kilo blaszanych listew, każda długa na jakieś 3,5 metra. Toczyliśmy potem ten wehikuł przez ścieżki i podwórka jakąś niesamowicie połamaną trasą, bo gość miał strategicznie opracowane trasy, specjalnie pod kątem przetaczania ciężkiego wózka o bardzo małych kółeczkach. Zanim dotarliśmy do złomowca leżącego na rubieżach Brzeźna i obsługiwanego prze jakiegoś ponurego, spoconego skina, dowiedziałem się wielu interesujących rzeczy. Czy wiecie, że kable palić jest najlepiej koło7 rano bo wtedy mundurowi maja zmianę i, jak to określił mój doświadczony rozmówca, wymieniają się pistoletami.
Później nosiłem już żelastwo na własnym prywatnym grzbiecie, przeniosłem go łącznie 730 kilo. Wędrowałem opięty plecakiem, z nałożonym przez szyję i ramię kręgiem drutu i obwieszony rozbujanymi klamrami od rynien, na ramieniu niosłem wielką żeliwną rurę ze perforowanym zgrubieniem na końcu. Wyglądała jak solidna wyrzutnia rakiet i nim doszedłem do skupu któryś z winnych kawalerów ochrzcił mnie mianem: Bazooka-man. Mam niepokojące wrażenie, że to się utrwali.
W niedzielę w herbaciarni Dan poprowadził sesję. Tę w której jestem człowiekiem rojem, składającym się z miliona żuczków, Avatar demonem który może wszystko, oprócz oparciu się woli małej słodkiej Fearii, którą jest Pazurkowata, skutkiem czego Demon biegł już raz na ratunek na połamanych nogach, no i Pazurkowata, metrowej wysokości, słodki i kochany duszek drzewny o motylich skrzydełkach, który przesłuchiwany przez inkwizytora potrafi poprosić o kanapeczkę, albo plumkać sobie stópką w taflę jeziora pełnego potworów.
Akurat nieźle nam się dostało i rządni zemsty postanowiliśmy wziąć srogi odwet. Dostaliśmy się nocą do wioski padło parę trupów, ale chcąc się w końcu czegoś dowiedzieć złapaliśmy paru typów w tartaku żywcem. Ocuciłem jednego i pytam, co tu robicie? Gość się jąka, że tu pracują, tną drzewa...
Tną drzewa?- zaryczała nasza zwiewna, pacyfistyczna istota – ZABIJCIE ICH WSZYSTKICH!!! No i jak to powiedział Dan Avatar poczuła zew, i już nie było kogo przesłuchiwać. Kobiety...

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz