piątek, 13 lipca 2007

Dylatacja


Toast, brzęknęły szkła.
Ludzie się cofają, tylko
Lady Ciapka pozostaje
Na placu boju, prze-
mieszczając się w moim
kierunku i mówi: Tylko
z tobą się jeszcze nie
stukałam...

Otwieram drzwi. Za nimi stoi Dyniek, unosi mi przed oczy prezerwatywę z dawką czegoś zielonego i oślizgłego i pyta cały podjarany: Co ja na to? Święci pańscy! I to po tym heroicznym wysiłku, jakiego wymagała absorpcja śniadania. Spierdalaj! Odparłem uprzejmie zgodnie z moim najszczerszym przekonaniem, głębią gorących uczuć i aplauzie udręczonego żołądka i z rozmachem walnąłem drzwiami... Naprawdę to nie najlepsza pora by delektować się tym, co jest wstanie wygenerować znarkotyzowany dyńkowy organizm.
Wczoraj znowu wracaliśmy w towarzystwie Mata. Mat przez całą drogę intensywnie przeżywał fakt, że w pracy mają geja i chodzenie tyłem do szafek czy też pytania typu „Czy nosisz szelki?”, są u nich na porządku dziennym. Mata najbardziej niepokoiła możliwość, że znajdzie się z K na jakiejś zakładowej imprezie, a tamten przyjdzie bez swojego chłopaka, i zacznie pić. Tu nie mogłem się powstrzymać i wspomniałem o moim kolesiu, który zbudził się po pewnej imprezie z obolałą dupą i stówą w kieszeni.
Szliśmy tak przez miasto podśmiewając się z całej sytuacji i tak dalej. Mat się rozkręcał aż doszliśmy do miejsca, gdzie ja i Pazurkowata skręcamy a Mat podąża dalej sam, ku samotnemu przystankowi, by czekać w ciemnościach nocy na autobus. I właśnie wtedy, już skręcając rzuciłem z uroczym uśmiechem, jakiemu zwykle towarzyszą małe ptaszki, wydłubujące pokarm spomiędzy zębów: Ty tam będziesz taki samotny i po ciemku. Cisza, druga nad ranem. Nagle za tobą zaszeleszczą krzaki i wyjdzie K...

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz