Sfrustrował mnie,
Urwałem mu głowę.
(Dan)
Gdy byłem mały (tak, byłem kiedyś
mały) z kawałków drewna, kory i suchej trawy budowałem na podwórku: osady,
grody, dworzyszcza i co tam jeszcze, zależy od tego, co akurat czytałem.
Budynki, zabudowania gospodarskie, wieże, palisady, tu kuźnia a tu długi dom
rodowy. Zza umocnień wyglądali ustawieni żołnierze.
A gdy już wszystko było na swoim
miejscu, piękne i gotowe, podpalałem płat folii i urządzałem katiusze. Ognisty
deszcz leciał z furkotem z nieba, budynki zajmowały się ogniem zgodnie z
założeniami, skwierczeli rozpaczliwie płonący wojownicy. Czysta, dziecięca
cykliczność tworzenia i niszczenia własnych dzieł.
W zeszłym roku równałem podwórko,
w kolejnej rozpaczliwej próbie stworzenia wokół domu czegoś w rodzaju trawnika
i w ferworze walki, rozgrabiłem niski wzgórek w rogu podwórka, a tam tuż pod
powierzchnią ziemi, warstwa archeologiczna za warstwą, fundamenty osad i miast.
Wypalone do powierzchni ziemi drewniane obrysy domów i obwałowań. Stopione
bryłki ciał w szarym popiele.
Gdyby nie skala, mogłaby z tego
być jakaś niezła tragedia z jakimś pouczającym morałem
-...ale...ale, warzywa są zdrowe!
- A co ja na chorego wyglądam
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz