sobota, 6 maja 2006

Sprawdzaj co niszczysz


Nameless, stracę zęby?
A co, poszczujesz mnie
swoją paradontozą?
(Płk Kiszczak, władca
leczenia w kanale)

W mojej rodzinie komunikacja pomiędzy poszczególnymi jednostkami jest dość słaba. Inaczej rzecz ujmując, nikt nikomu nic nie mówi, dzięki czemu życie na łonie rodziny jest pełne wpadek i zasadzek.
Wstałem dziś rano, zacząłem kręcić się po kuchni, w końcu otwieram drzwi sypialni, by spytać matki co chce na śniadanie, a tam matki nie ma... Tak się akurat złożyło, że do 2 w nocy czytałem "Langoliery" Kinga, opowiadanie z tajemniczym, masowym znikaniem w rolach głównych. Przeżyłem więc dość intensywny schizoidalny moment, i musiałem naprawdę mocno ze sobą walczyć by nie sprawdzić czy w pościeli nie zalegają przypadkiem jakieś plomby...
Wokół eksploduje maj, zielone wybuchy drzew płyną na tle blado - błękitnego nieba. W tej scenerii wylądowałem z aparatem na remontowanym właśnie, stuletnim moście na Zaspie.
Zerwano całą nawierzchnię, rozkuto ceglane wsporniki, i cała, stalowa konstrukcja jest teraz na wierzchu. Tam gdzie były chodniki zieją teraz dziury na przestrzał, spod jezdni zaś wyjrzały nitowane, pancerne płyty. Całość wygląda jak szkielet jakiejś prehistorycznej bestii o pancernym brzuchu, która wpełzła z wysiłkiem w żywą tkankę miasta i zdechła.
Obok zbudowano drewniany most zastępczy. Ale jak zbudowano! Od razu widać, że jest to robota prawdziwego pasjonata, niesionego przez świat na wysokooktanowych oparach fantazji. Eleganckie, świeżutkie deski, nie tylko równiutko ułożone na podłodze, ale i na balustradach, całość złamana kilka razy, tak że tworzy coś w rodzaju wyłożonego boazerią korytarza na wolnym powietrzu. Gdy widziałem to po raz pierwszy lało i całość lśniła. Naprawdę było co fotografować.
Odebrałem Pazurkowatą z matur, w obcisłej białej bluzce i długiej, czarnej spódnicy wyglądała niezwykle ponętnie. Szliśmy a ja nie mogłem się napatrzeć. Kurcze sam nie wiedziałem z jaką laską chodzę.
Podążając w kierunku Brzeźna i obiadu, tuż obok domu Zwierzów, zauważyliśmy kotkę przenoszącą przez ulicę kociaka. Potem usiłowała go przenieść przez płot do ogródka, ale był za ciężki. Staliśmy tak na słońcu i patrzyliśmy jak kombinuje. Tak dopadła nas Tau, wracająca właśnie z pracy i gapiliśmy się już w trójkę. W końcu kocia mama przeskoczyła płot i zaczęła zachęcać malca, by sam się przedostał, co też uczynił, przeciskając się przez oczko siatki.
Zawsze podejrzewałem, że jeśli zaufa się naturze i pozwoli dzieciakom samym kombinować to sobie poradzą

Gdzie jest Raziel i Faziel?
Założę się, że w Brętowie. A
gdzie jest Brętowo? Zapytajcie
miejscowych, tez nie wiedzą.

(Agath)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz