wtorek, 7 marca 2006

Black hole sun


Bóg ukrył się jaknajdokładniej
by świat było widać
(Twardowski)

No cześć. Tęskniliście?
Wiatr rwie na niebie chmury. W ziemię uderza słoneczny blask przywracając światu kolory. Błękit wlewa się w oczy i zmienia coś w środku. Czuję narastającą gotowość. Cały świat wokół drży w ostatecznym napięciu oczekiwania na wiosnę.
W sobotę przed dworcem głównym omijały nas autobusy. Stałem z Awari czekając na ten właściwy, patrząc w szare oczy jakiejś dziewczyny. Oczy miała piękne. Była młoda, ale na twarzy miała skośne rysy zmarszczek jakie wypala smutek. Ona patrzyła na mnie ja na nią. Aż przyjechał autobus a ona odjechała. Rzucając ostatnie spojrzenie zza szyby ułożyła usta w jakieś słowo.
W Pruszczu Gdańskim jest stara XIX wieczna cukrownia. Jest martwa. Jej trup zawisł z boku miasta, miasto nie miało co z nią zrobić, oddało ją więc artystom. Artyści urządzili wystawę zdjęć i wizualizacji.
Krążyliśmy tam ściskając wysokie, plastikowe kieliszki z drinkami i kawałkami arbuza wetkniętymi na brzeżek. Oglądaliśmy zamarznięte, rammsteinowe kadry uwiecznionych metalowych konstrukcji, starych cegieł, cyrylicy i szwabachy umieszczonych obok siebie. W końcu jednak wyszliśmy stamtąd na zimny, rozgwieżdżony świat, nieświadomi zupełnie, że nasza przygoda dopiero się zaczyna.
A zaczęła się w chwili, gdy nie chcąc czekać pół godziny na zwykły autobus, postanowiliśmy sobie ułatwić i wsiedliśmy do Auchanowego, darmowego autobusu, jadącego mniej więcej w kierunku miasta. Bardzo mniej więcej, ośmielę się dodać. Następną godzinę dziesięć spędziliśmy przemykając przez górne tarasy pełne najnowszych osiedli, tajemnicze rubieże i miejskie zapadliska, pełne slumsów typu Orunia, w których kierowca przyspieszał, żeby nie gwizdnęli mu dekli. To gnaliśmy w oślepiającej ferii świateł, to znów wpadaliśmy w ciemność, widząc tylko gdzieś daleko, odległe ściegi dróg. Wbrew pozorom nie narzekam, było naprawdę fajnie. Autobus mknął z cichym szumem pomiędzy światami, za oknem w świetle księżyca przemykało nic, a ja mogłem po prostu wymościć się w siedzeniu, nie myśleć i po prostu patrzeć.
Tak wiem, moje ostatnie notki są z lekka nudnawe, ale one są zawsze dokładnie takie jak moje samopoczucie. Teraz jestem senny i przymulony. Budzę się ze snu, strząsając sierść z zimowego pyłu, płynę przez różową mgiełkę, wciąż nie do końca rzeczywisty.

Jak wyglądałby świat bez mężczyzn?
Byłby pełen zapłakanych kobiet
siedzących pośród zakręconych
słoików i butelek

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz