Bóg ukrył się jaknajdokładniej
by świat było widać
(Twardowski)
No cześć. Tęskniliście?
Wiatr rwie na niebie chmury. W
ziemię uderza słoneczny blask przywracając światu kolory. Błękit wlewa się w
oczy i zmienia coś w środku. Czuję narastającą gotowość. Cały świat wokół drży
w ostatecznym napięciu oczekiwania na wiosnę.
W sobotę przed dworcem głównym
omijały nas autobusy. Stałem z Awari czekając na ten właściwy, patrząc w szare
oczy jakiejś dziewczyny. Oczy miała piękne. Była młoda, ale na twarzy miała
skośne rysy zmarszczek jakie wypala smutek. Ona patrzyła na mnie ja na nią. Aż
przyjechał autobus a ona odjechała. Rzucając ostatnie spojrzenie zza szyby
ułożyła usta w jakieś słowo.
W Pruszczu Gdańskim jest stara
XIX wieczna cukrownia. Jest martwa. Jej trup zawisł z boku miasta, miasto nie
miało co z nią zrobić, oddało ją więc artystom. Artyści urządzili wystawę zdjęć
i wizualizacji.
Krążyliśmy tam ściskając wysokie,
plastikowe kieliszki z drinkami i kawałkami arbuza wetkniętymi na brzeżek.
Oglądaliśmy zamarznięte, rammsteinowe kadry uwiecznionych metalowych
konstrukcji, starych cegieł, cyrylicy i szwabachy umieszczonych obok siebie. W
końcu jednak wyszliśmy stamtąd na zimny, rozgwieżdżony świat, nieświadomi
zupełnie, że nasza przygoda dopiero się zaczyna.
A zaczęła się w chwili, gdy nie
chcąc czekać pół godziny na zwykły autobus, postanowiliśmy sobie ułatwić i
wsiedliśmy do Auchanowego, darmowego autobusu, jadącego mniej więcej w kierunku
miasta. Bardzo mniej więcej, ośmielę się dodać. Następną godzinę dziesięć
spędziliśmy przemykając przez górne tarasy pełne najnowszych osiedli,
tajemnicze rubieże i miejskie zapadliska, pełne slumsów typu Orunia, w których
kierowca przyspieszał, żeby nie gwizdnęli mu dekli. To gnaliśmy w oślepiającej
ferii świateł, to znów wpadaliśmy w ciemność, widząc tylko gdzieś daleko,
odległe ściegi dróg. Wbrew pozorom nie narzekam, było naprawdę fajnie. Autobus
mknął z cichym szumem pomiędzy światami, za oknem w świetle księżyca przemykało
nic, a ja mogłem po prostu wymościć się w siedzeniu, nie myśleć i po prostu
patrzeć.
Tak wiem, moje ostatnie notki są
z lekka nudnawe, ale one są zawsze dokładnie takie jak moje samopoczucie. Teraz
jestem senny i przymulony. Budzę się ze snu, strząsając sierść z zimowego pyłu,
płynę przez różową mgiełkę, wciąż nie do końca rzeczywisty.
Jak wyglądałby świat bez
mężczyzn?
Byłby pełen zapłakanych kobiet
siedzących pośród zakręconych
słoików i butelek
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz