99% tego co się dzieje w
kościołach nie ma
nic wspólnego z religią.
Inteligentni ludzie
zauważają to prędzej czy później
i dochodzą
do wniosku,. że całe 100% jest
diabła warte.
I właśnie dlatego ateizm kojarzy
się najczęściej
z byciem inteligentnym.
(Stephenson)
...Co nie zmienia faktu, że jeśli
nie stosujemy żadnej innej dyscypliny, ani żadnego innego systemu
samodoskonalenia się, ateizm jest zwykłym lenistwem i świetną wymówką do
opierdalania się po kątach życia.
Ein, zwei...dudni maszynowo
Ramstein jakieś 2 mm
od moich uszu. Jestem zagoniony i skatowany. Idą święta, a moja matka zeszła na
moment z kanapy, sprzątnęła dwie półki w kuchni i poległa z przeszywającym
jękiem ostatecznego zmęczenia. Teraz zbiera siły otulona bezpieczną chmurą dymu
z Sobieskich i delektuje się literaturą piękną, klasy Harleqin. Jest mi gorąco.
Wczoraj spadł pierwszy, rozsądniejszy śnieg i właśnie się topi.
Środę przekrążyłem kosząc krople
deszczu, w poszukiwaniu sklepu który zakupiłby ode mnie srebrnego Guldena
rocznik 1923. Proponowane ceny pozostawiały wiele do życzenia, a tam gdzie mi
się podobały proszono o powrót w sezonie. Taak, nigdy nie próbuj sprzedać
gdańskiej monety w Gdańsku.
W małej, pełnej staroci wnęce ze
starym subiektem, tuż obok Św. Mikołaja, trafiłem na maniaka. Typ zbiera monety
od 22 lat. Ma tylko trzy małe klaserki wielkości dłoni, każdy wart mniej więcej
118 tys. zł. Tylko Wolne Miasto i srebrne i złote carskie. Opowiadał i radził z
dziecięcym zapałem. Słuchałem i zapamiętywałem, pokazałem się z nim w antykwariatach
na Długiej, by zapamiętano nas razem.
Nie ma nic bardziej ożywczego niż
spotkać prawdziwego wariata. Co jakiś czas przerywał i pytał „czy jego twarz
wygląda młodo”, w torbie miał leki przeciwpadaczkowe. W ferworze walki
zapomniałem spytać go o nazwisko.
Wczoraj gnałem brzegiem morza
kiedy nadeszła pierwsza w tym roku, prawdziwa śnieżyca. Sucho, ładnie, 5 stopni
ciepła i nagle biały , ziarnisty tuman od strony morza. Kto czytał „Jeźdców
smoków”, potrafi to zobaczyć.
Zabrałem Małą na wieczorek Marzana
do Dworku Sierakowskich. Było naprawdę świetnie, do tego, chyba po raz pierwszy
podobała mi się muzyka. Dwóch gości z południa, delikatnie zagrało mi na
strunach całotygodniowego zmęczenia. Świetnie to się zgrało z nostalgicznym
Wrzeszczem z marzanowych wspomnień.
Mała była po maturach próbnych,
zmęczona i nieszczęśliwa i choć Sopot był piękny a poeci kipiący od życia i
pomysłów, to wieczór skończył się nim się zaczął.
Stałem potem na przystanku koło
Akademii patrząc na flagi poruszające się leniwie wśród skośnych lii padającego
śniegu, który prostymi liniami wykreślał powoli z ciemności kontur stojącego
nieopodal czołgu. Stałem słuchając dźwięku spadającego śniegu. Z wnętrza
ciepłego tramwaju świat wyglądał na pełen cudowności.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz