czwartek, 22 grudnia 2005

...poruszał się z gracją śniącego tancerza...


Żywa choinka to nie jest prawdziwa choinka
(moje, z ożywionej debaty z Pazurkiem)

Taaak, moi mili. Właśnie udało mi się skasować notkę, którą rzeźbiłem przez ostatnią godzinę, poczytałem sobie do tego maile od Ciapka i teraz pędzony furią i czarną rozpaczą usiłuję to wszystko poskładać od początku.
Zaczynało się więc od tego, że zakupiłem dla Małej pod choinkę jajko Faberż (czy jak się toto cholerstwo pisze). Wysondowałem przedtem delikatnie Maleństwo, by wiedzieć które jej się najbardziej podoba. To miała być NIESPODZIANKA. Tak się jednak złożyło, że dnia tego ma jedyna, uzbrojona w szpony Miłość krążyła po mieście wraz z siostrą i przyszłym szwagrem w poszukiwaniu prezentów. Zaprowadziła ich oczywiście pod wystawę z tymi cudeńkami, gdzie przystawaliśmy ciesząc oczy już od jakiegoś miesiąca. Moja przyszła rodzina, jako że składa się z osobników energicznych i nieokiełznanych ucięła sobie na chodniku, dyskusję żywą a treściwą, skutkiem czego był zakład o cenę takiego jajka. Oczywiście sprawdzili.
Później w skutek rozmowy Tel, w której zapewne wymsknęło mi się nieopatrznie słowo "delikatne" tudzież "kruche", Drapieżcę mojego jedynego coś tknęło i idąc do herbaciarni nadłożyła trochę drogi, by rzucić okiem na wystawę. A tam...Tak! Jednego Brakowało. Teraz wiedziała już WSZYSTKO.
Pozostaje jedynie wspomnieć o wielkim wejściu z miną typu: Chciałeś zaskoczyć KOBIETĘ? HA!
Potem Maleństwo opowiadała mi jak nauczycielka z jej szkoły zaordynowała, że na szkolną wigilię wszyscy mają przyjść na biało i ze skrzydełkami. Sama podobno skrzydełka juz miała przygotowane. Dorwała także trzech rodzynków, sorry chłopaków z klasy, mają być trzema królami. Pani już zdecydowała, który będzie czarny...
A co u mnie? Cóż, poranek pełen śniegu i pośpiechu. Zawsze na noc zakręcam w pokoju kaloryfer i otwieram okno. Dzięki czemu co rano pokonuję przestrzeń powietrzną pomiędzy ciepłym łóżkiem a krzesłem z ubraniami z prędkością światła.
W tym roku zrobiłem sporo dobrej roboty. Pozostało mi już tylko zakończenie kilku toksycznych znajomości i kilka spraw. Najnowszy rok rozpocznie się zapewne pod znakiem podłączenia sieci do mojego centrum zarządzania wszechświatem. Już sobie wyobrażam jak wysiaduję godzinami przed kompem wciśnięty bokiem między szafki a stół i wygniatam swój kształtny ruptus na twardym stołku. Tymczasem podpiąłem cały pokój pod jeden przedłużacz i obecnie czekam na pożar.
Tau wyszła do pracy, wróciła po minucie, by szukać kluczy. Po kolejnej minucie znalazła je w kieszeni, a kot tajemniczym zbiegiem okoliczności znalazł się na mojej nodze.
I tyle. Resztę udało mi się szczęśliwie zapomnieć. Pozostało więc już chyba tylko jedno:

A więc Bestie moje kochane, życzę wam wspaniałych, szczęśliwych świąt i wyjebistego Nowego Roku. Życzę wam wszystkim byście osiągali swoje cele i realizowali marzenia, i abyście zawsze mieli o jedno marzenie więcej niż uda się wam zrealizować. Życzę wam byście bywali szczęśliwi i żeby inni czuli się przy was bezpiecznie. Życzę wam walk i zwycięstw.

Wiecie co mówi Św. Mikołaj
jak wpada kominem na farmę
rottweilerów?
- HoHOHo...oH shit!!!

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz