sobota, 13 sierpnia 2005

Przeciągi są tu jak do katastrof obraz


W życiu chodzi też o to, aby rzeczy z natury nieodwracalne
robić w odpowiednim momencie
(cyt)

Mój porysowany kadłub przewala się ciężko przez fale rzeczywistości. Rozmazane odbicia gwiazd mkną chybotliwymi smugami po jego obłej powierzchni. Dawno zszedłem z mielizny na który zepchnął mnie wiatr bawiący się w jej włosach. W przeszłość odchodzą sztormy jej słów. Przyszedł przypływ. Uniósł pordzewiałe cielsko z raf. Uchwyciłem nową równowagę na fali, wyrwałem ster z wodorostów, postrzępione żagle znowu łapią wiatr. Pamięć jest kamieniem, który jest we mnie. Twardnieje, tonie we mnie, zarasta mięsem. Oczy wypełnia mi blask polarnych gwiazd, serce uderza o kant stołu, wewnętrznie kąpię się we krwi. Osadza się popiół wypłukany z żył, biorę kurs na południe. Za oknem znowu pada.
Siostra Pazurkowatej uważa, że powinienem zapoznać się z ich rodzicami. Wygląda na zaniepokojoną moim brakiem przekonania, że związek dwóch osób może się toczyć bez społecznych obciążeń. A to wszystko przecież jest umowne. Tłumaczę jej: Wszystkie granice są w twoim głowie. I kładę przyniesionego arbuza obok brzoskwiń.
Dawno temu napisała Ignis: To nie jest prawda, że istnieje tylko jedna złota rybka. Ich jest całe mnóstwo, tyle, że nie spełniają życzeń. Mają wyłupiaste oczy i są strasznie żarłoczne (tzn. zjadają inne rybki zostawiając ogony). Taka proza życia.
Wiedza tworzy wątpliwości. Myślenie jest wrogiem działania. Idioci są zniewalająco pewni siebie. Tymczasem moja babka wychyla się z okna i krzyczy do Panny Pazurek , że jej cytrynowe ciasto było pyszne. Było.
Nie jestem dobry. Nie jestem zły. Jestem kiszczakiem, dostałem od Boga życie, świadomość i talenty. Jestem wdzięczny za to i uważam, że najgorszym grzechem byłoby te dary zmarnować. Nie żyjąc pełnią życia okazałbym niewdzięczność. Nie będąc sobą, nie doskonaląc się nie ucząc się i nie czując, zaprzeczałbym swojemu istnieniu. Staram się nie ograniczać, ale też nie krzywdzić nikogo bez potrzeby. Bóg dał mi możliwość wyboru tworząc diabła, i żadne okłamywanie siebie tego nie zmieni.
Czasami tylko, najczęściej w zimie, staję w mroku i tęsknię, patrząc w rozświetlone okna.

„antyglobaltyzant”

- Zniszczenia wywołane...
- Rozumieć należy...
- Kup naszą...
- Weź
Kolejny skurcz kciuka
Obawiam się że
Nasz świat rozumieć należy
W diagramach siły uderzeniowej
Wydawanych pieniędzy
I zużytej energii

Jesteśmy bardzo głośni

My, my i my
Mnożymy byty bez potrzeby
Zarażeni konsumpcją rozpościeramy macki
Cywilizacji sklepów
Rzesza konsumentów
Kult jednostek
Biotechnologiczni naziści
Pewni misji swojej rasy

Będziemy jeść

Zamykam was w pięści
Umieszczam bomby w jogurcie
Nie potrafię przestać
Się uśmiechać patrząc
Na was krzywo
Podmiejski renegat
Zielonej trawy
Pustą butelką zamierzam się
Na wasz szklany świat

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz