czwartek, 18 sierpnia 2005

Ar Megido


Po zakończeniu ostatecznej wojny, pokrytą popiołem powierzchnię oceanu przecina ostatni ludzki okręt, krążownik klasy Apocalipse. Wszystko przykrywa radioaktywana mgła i właściwie nic już nie widać, tak jakby naprawdę nic już nie istniało. Mgła jaśnieje, rozlegają się głosy trąb. W tym pustym, cichym świecie ich głos odbija się od osmalonych zboczy gór, zwęglonych lasów i opustoszałych murów miast. Bóg postanowił zmknąć świat, ale ludzie jak zwykle nie zgodzili się z nim i postanowili walczyć - tacy już są.
Okręt toczy pojedynek z Bogiem. Wszystko spowija błękitna mgła, pośród niej stoi gigantyczna kobieta o włosach splątanych z cummulusów. Okrywa ją długa szata z fal i wodorostów, nad równiną jej brzucha widać cienie przepływających rekinów. Między palcami przeskakują jej błyskawice, puste oczodoły lustrują przestrzeń pełne wirującej nieskończoności. Jej słowa słyszane są wszędzie, wibrują echem w każdym atomie.
Smugi kondensacyjne pocisków tną niebo na kwadraty, wszystko zagłusza wizg dział elektromagnetycznych i rozświetla blask ukierunkowanych wiązek energi.
Człowiek po tym jak zabił się sam stoczył ostateczną wojnę ze swoim Bogiem, ale tym razem miał czym. W chwili śmierci ludzkość dorównała mocą swemu Stwórcy.
Trzecia nad ranem budzi mnie sms, to Mała przypomniała sobie o czym rozmawiała z Lennonką. Wczoraj byliśmy w galerii na Witkacym i sztuce socrealizmu. W pamięci pozostał portret Stalina na tle jutrzenki. Na tle tego całego różu , w białym mundurze i z łagodnym uśmiechem wygląda jak anioł. Tylko anioł czego...Z Witkacego zostało spojrzenie pewnych, młodych oczu, młodych w latach 30, ale dzięki kilku pastelom, utrwalonym na wieczność. Utrwalenie spojrzenia, nie oczu, ale właśnie spojrzenia, uważam , za rzecz wielką. Obok obrazów opisy tych samych osób wzięte z książek Witkacego, zabójcze. Na każdym obrazie zapisane skróty, substancje pod których wpływem był w tym danym momencie twórca. Mnie osobiście urzekła mieszanka: piwo, wódka, kokaina.
Lato świetliście wycieka z miasta, wytargowałem niższą cenę za kamienne koty dla Lennonki, która niechcąco kupiła żelków za 3 i pół dychy. Potem musieliśmy to wszystko zjeść.
Wieczór w herbaciarni tłumny, pełem zapachów, rozmów i wina. Pazurek po raz pierwszy w swej historii wykazała symptomy względnego upojenia. Wędrowaliśmy śmiejąc się po rozsrebrzonych brukach pod jej dom. A księżyc wzszedł jasny i ogromny.
Spytacie co w takim razie z tym okrętem, i z tym Bogiem? Nie wiem. Nie tu i nie teraz. U nas ciągle dobro przeważa zło, a ja osobiście nie wierzę by jakiekolwiek zło mogło okazać się trwałe. Nie dajcie się więc oszukać , gdy ktoś wam wciska kit , że jest źle, że wojny, głód i wieloryby. Tego wszystkiego jest mniej niż było kiedyś , to tylko media stają się coraz lepsze. Żyjemy w złotym wieku, a świat jest dokładnie taki, jacy wy jesteście.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz