Po zakończeniu ostatecznej wojny,
pokrytą popiołem powierzchnię oceanu przecina ostatni ludzki okręt, krążownik
klasy Apocalipse. Wszystko przykrywa radioaktywana mgła i właściwie nic już nie
widać, tak jakby naprawdę nic już nie istniało. Mgła jaśnieje, rozlegają się
głosy trąb. W tym pustym, cichym świecie ich głos odbija się od osmalonych
zboczy gór, zwęglonych lasów i opustoszałych murów miast. Bóg postanowił zmknąć
świat, ale ludzie jak zwykle nie zgodzili się z nim i postanowili walczyć -
tacy już są.
Okręt toczy pojedynek z Bogiem.
Wszystko spowija błękitna mgła, pośród niej stoi gigantyczna kobieta o włosach
splątanych z cummulusów. Okrywa ją długa szata z fal i wodorostów, nad równiną
jej brzucha widać cienie przepływających rekinów. Między palcami przeskakują
jej błyskawice, puste oczodoły lustrują przestrzeń pełne wirującej
nieskończoności. Jej słowa słyszane są wszędzie, wibrują echem w każdym atomie.
Smugi kondensacyjne pocisków tną
niebo na kwadraty, wszystko zagłusza wizg dział elektromagnetycznych i
rozświetla blask ukierunkowanych wiązek energi.
Człowiek po tym jak zabił się sam
stoczył ostateczną wojnę ze swoim Bogiem, ale tym razem miał czym. W chwili
śmierci ludzkość dorównała mocą swemu Stwórcy.
Trzecia nad ranem budzi mnie sms,
to Mała przypomniała sobie o czym rozmawiała z Lennonką. Wczoraj byliśmy w
galerii na Witkacym i sztuce socrealizmu. W pamięci pozostał portret Stalina na
tle jutrzenki. Na tle tego całego różu , w białym mundurze i z łagodnym
uśmiechem wygląda jak anioł. Tylko anioł czego...Z Witkacego zostało spojrzenie
pewnych, młodych oczu, młodych w latach 30, ale dzięki kilku pastelom,
utrwalonym na wieczność. Utrwalenie spojrzenia, nie oczu, ale właśnie
spojrzenia, uważam , za rzecz wielką. Obok obrazów opisy tych samych osób
wzięte z książek Witkacego, zabójcze. Na każdym obrazie zapisane skróty,
substancje pod których wpływem był w tym danym momencie twórca. Mnie osobiście
urzekła mieszanka: piwo, wódka, kokaina.
Lato świetliście wycieka z
miasta, wytargowałem niższą cenę za kamienne koty dla Lennonki, która niechcąco
kupiła żelków za 3 i pół dychy. Potem musieliśmy to wszystko zjeść.
Wieczór w herbaciarni tłumny,
pełem zapachów, rozmów i wina. Pazurek po raz pierwszy w swej historii wykazała
symptomy względnego upojenia. Wędrowaliśmy śmiejąc się po rozsrebrzonych
brukach pod jej dom. A księżyc wzszedł jasny i ogromny.
Spytacie co w takim razie z tym
okrętem, i z tym Bogiem? Nie wiem. Nie tu i nie teraz. U nas ciągle dobro
przeważa zło, a ja osobiście nie wierzę by jakiekolwiek zło mogło okazać się
trwałe. Nie dajcie się więc oszukać , gdy ktoś wam wciska kit , że jest źle, że
wojny, głód i wieloryby. Tego wszystkiego jest mniej niż było kiedyś , to tylko
media stają się coraz lepsze. Żyjemy w złotym wieku, a świat jest dokładnie
taki, jacy wy jesteście.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz