czwartek, 17 marca 2005

Wampiryczny świniołak


Odwilż. Absolutna, totalna i wszechobecna. W 3 dni temperatura skoczyła o 12 stopni.Cały brud toczy się ulicami i spływa do morza.
16 dzień depresji , nic mi się nie chce. Nawet tu tracę impet. Czekam na pierwsze liście. Czekam na szczaw i rabarbar. Czekam na botwinkę z jajkiem na twardo.
Panna Pazurek smakuje malinami, tajniaczymy się słodko po kątach , bo podobno nie jestem dobrym materiałem na chłopaka i nie chcemy denerwować wrażliwych ludzi. Tymczasem dużo rozmawiamy i wszystko jeszcze jest możliwe. Ustalamy wspólne pojęcie czasoprzestrzeni.Rzeżbimy sobie miejsce w boku, by pasowało do niego to drugie.Może i wiele brakuje nam do ideału, ale robimy postępy. Ona mnie już spytała , kim dla mnie jest. Kobiety zawsze o to pytają.
Ludzie przychodzą mnie oglądać, ostatnio jakaś parka, która chce się zabić. Szantażują się tym nawzajem. To naprawdę bardzo skomplikowane.
Gdańska młodzież wszechpolska walczy z kioskami , wystawiającymi za szybami pornografię. Robią zdjęcia i noszą je do prokuratury. Kurcze to zabawne , że pornografia znowu staje się forpocztą wolności. Gdy gnębię tych nazistowskich półidiotów, czuję się jak Larry Flint. Nie jest to do końca takie przyjemne, do niego za to strzelali...
W herbaciarni narady wojenne. Będziemy organizować tu cyklicznie imprezy poetyckie. Idea jest na razie w powijakach, ale są już ludzie, gotowi na wszystko, a jak wiadomo ludzie to najlepsze tworzywo każdej idei. Nieważne , żywi czy martwi.
I na koniec kulminacja dołowania na dziś , czyli wierszydło z mojego debiutanckiego tomiku "Przebudzenie".

Podobno Bóg mnie kocha
Współczuję mu z całego serca

Co wieczór
Otwieram usta
By łykać noc
Od wilgoci skrzy się asfalt
Zza zamkniętych okien
Dobiega muzyka

Głosy wraz ze światłem
Płyną ponad światem
A szept Boga
Rozchodzi się z prędkością światła

Pożeram rzeczywistość
Całą skórą chłonę plugastwo
Rejestruję ból i szarość
Codzienność wszechogarnia mnie
Po ostatni atom szpiku
Wibrujących kości

Tembr głosu stwórcy
Rozedrgany na zawsze w naszych duszach
Raz cichnie , raz wzbiera
Falą roztańczonej nieskończoności

Jestem filtrem
Naga groza świtów, ból dni
Rozpryskuje się o mnie
Tańczy dzikim huraganem
Pośród moich wirujących krwinek
Zachacza o serce
Rozpuszcza o mózg
A ja kwitnę rozszalałą energią
Potęgą słowa i gestu
Eksploduję
Pismem by cię zarazić
Cudem

Istnienia
*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz