wtorek, 17 sierpnia 2004

Nie pytaj Boga o drogę do nieba, bo wskaże Ci najtrudniejszą


A kiedy bitwa się skończy będzie mnóstwo czasu, żeby dryfować na wietrze i odnaleźć atomy, które niegdyś tworzyły moją duszę, moją matkę w krainie szałwii i moje ukochane... wszystkie moje ukochane. Wtedy odpoczniesz, pamiętaj, życie jest dobre, a śmierć przeminęła.
Przeminęła noc i gdy tuż przed świtem pierwsze nieśmiałe fale światła wlały się do miasta korytami rzek, kumpel z którym piłem noc całą, spojrzał na mnie i pyta
- Paszczaku, co się stało z twoją brodą?
- Spłonęła...
Myślicie, że to żart? Jak to kiedyś napisał Pratchett: zabawna rzecz te brwi, nie widać ich póki są.
Ostatnio w herbaciarni Lenn robiła zdjęcia żyłom Phantoma. Gość handluje na rynku warzywami, żongluje 50-cio kilowymi worami kartofla. Gdy wchodzi na ściankę wspinaczkową całe to mięso wypycha mu na wierzch układ krwionośny i Ph wygląda jakby miał eksplodować. Teraz zaś napinał mięśnie ręki a Lennonka utrwalała to dla potomności. Może i brzmi to głupio ale widok rzeczywiście jest niezły, taki organiczny marmur.
Tak poza tym Ph jest socjopatą i chodzącą historią, ale na opowiadania przyjdzie czas gdy już wyleczę się z kaca.
Dam wam tylko drobny przykład jego możliwości. Zajrzałem do kina pod gwiazdami na starówce, popatrzyłem chwilę i po cichu żeby, nie przeszkadzać, zacząłem się wycofywać. A tu nagle ze środka widowni, machając kończynami, drze się Phantom: Kiszczak!!!
Odwracam się a tu cała widownia patrzy na mnie, tylko na mnie.

Dziś ciężko mi się pisze, myśli a nawet oddycha, kończę więc wierszykiem.

atomowy kotku
ustawiam czas przeznaczenia
wystrzelimy się
z żuławskich bram tego miasta
niemalże poza Poznań
nagniemy z hukiem dachówki
budząc samotnych
podpalaczy kalendarzy
zalegających jak kurz
pod ciężarem krokwi
i zaśniemy w zorzy
3 minuty od świtu
podpalając świeczki masztów

żyjemy mgłą kociaczku
pijemy światło
my puchate cienie cienia
zawsze o grubość oddechu
od naszych marzeń
czekamy na wschody słońca
boskie koordynaty
albo na cud

wyginam grzbiet
gdy blask uderza w twarz
mrużę rozkosznie oczy
mruczę
obok
nuklearne kocięta
oblizują łapki
siedząc na progu
nowego tysiąclecia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz