Myślę, że istnieją idee wędrujące
przez czas. Pomysły które przejmują nasi następcy. Ktoś ma marzenie, ale nie
potrafi go zrealizować, odchodzi, a realizuje je ktoś inny, i traktuje je jak
własne. One na pewno gdzieś są, żywe marzenia, które pragną się spełnić...
Pragnę zamieszkać na Mariackiej, wyrwać
się z tego bagna jakim jest mój dom, wynurzyć się i zaczerpnąć powietrza.
Chciałbym odnaleźć kobietę kiszczaka, która gdy mnie zrozumie, nie będzie mną
gardzić. Chcę rysować i pisać to co mam w głowie. Chcę stworzyć coś po czym
świat już nigdy nie będzie taki sam. Chcę być stereotypem. Chcę okupować wasze
dusze.
Dzień był słodkogorzki, dobro
przeplatało się ze złem a przyjemność ze strachem. Ciekawe jak widzi mnie Bóg.
Czy martwi go zło, które wyrządzam, czy też bawi się tak dobrze jak ja.
Nie chciałbym go zawieść, nawet
jeśli nie jestem wzorem cnót, to niech przynajmniej się ze mną nie nudzi.
Powiedziałem Magicznej Ważce, że
zabiorę ją na najdalszą plażę naszego świata i pożrę żywcem. Wydawała się
skłonna do współpracy.
Tymczasem rzeczywistość
zmaterializowała się jako stara pralka. Solidna, sowiecka robota ze
zredukowanej broni strategicznej klasy czołg. Babka patrzy na mnie z
powątpiewaniem i pyta:
- Jak ty to wyniesiesz?
- Po kawałku...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz