sobota, 3 lipca 2004

Mój pies nie żyje


Disio Niszczyciel, Dalmatucznik, Pry-cha-czu zasnął i już się nie obudził. Nie doczekał się matki, którą zawsze witał i od której wyłudzał kanapki.
Mam nadzieję że się nie obudził, że prześlizgnął się gładko z snu w sen. Mam nadzieję, że się nie obudził i nie umierał sam.
Umarł na swoim ulubionym miejscu, na swoim ulubionym kocu. Gdy matka go dotknęła, otworzyła mu się powieka i pokazało oko, zamglone i wpatrzone gdzieś w górę. Mam nadzieję że rzeczywiście tam patrzył i naprawdę coś tam widział. Mam nadzieję że gania gdzieś po niebieskich łąkach, sra wszystkim świętym pod płotami, a pan Bóg kroi mu jego codzienne jabłuszko.
W domu zrobiło się cicho, zupełnie cicho. Żegnaj  przyjacielu, śpij dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz