piątek, 30 lipca 2004

Gdyby to miało być proste los nie wybrałby mnie...


Książka się skończyła , ale ja wciąż tkwię w samym środku "Wojny polsko-ruskiej". Jak to jest umrzeć? tak jak urodzić tylko wspak. Masłowska jest pierwszą osobą , która jawnie i z premedytacją zabiła swojego bohatera. Żadnych ceregieli, żadnych aluzji, wszystko na naszych oczach, i zadziwiające Margarynka nagle nadała jakiś sens bezsensownemu życiu Silnego. Przestał być gównem, stał się postacią.
Ciężko było. Czytałem tę książkę z niechęcią , czytałem tę książkę z nienawiścią. A i dzień był ogólnie zjebany. Nie mogłem się nigdzie znaleźć, nic zrobić , na niczym się skoncentrować. Zacząłem więc chodzić. Gnałem przez upał żeby się zmęczyć, żeby nie myśleć. Czyściłem sobie mózg na siłę. krzyczałem pod łukowatym sklepieniem własnej czaszki: Idź! kurwa idź! Nie myśl! Nie zatrzymuj się! Patrz i chłoń.
Było prawie jak 5 lat temu po Goszkiej. Tę myśl też wyplułem i zadeptałem.
Wypełniała mnie po brzegi kipiąca żądza zniszczenia, byłem jak ten kot Masłowskiej, słodka przytulanka rzygająca nagle półżywą myszą i robactwem. Kot, który biega jak mały puchaty konik i potrafi docenić ożywczą siłę zniszczeń.
Chciałem pożreć świat, zniszczyć coś pięknego. Jak Tyler Dyrden. Chciałem nasrać na Mona Lizę i połamać Memlinga na kolanie. Odczułem gorące i namiętne pragnienie by wypruć światu bebechy i cisnąć je w zdumione oblicza gwiazd...
...a tymczasem napadła nas piękna pogoda, niebo zalała błękitna emalia z śnieżnymi mazami obłoków. Staruszkowie grzali kości na ławeczkach pod św. Mikołajem, matki wyprowadzały dzieci, wokół podnosił się z niczego dominikański jarmark. Pieprzone gołębie uśmiechały się do zawieszonych w fleszach niemieckich wycieczek, a podniebne babcie w oknach strategicznych, przerzucały się plotami ponad brukiem.
Naprawdę trudno jest nienawidzić.
Szedłem przez to wszystko. Jeszcze bardziej samotny niż zwykle, przez tą całą wściekłość. Aż w końcu zawiał wiatr i obrócił mnie. Porwał pył i myśli.
Kończyłem dzień zatopiony w bursztynie herbaty.
Zabrakło cukru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz