poniedziałek, 21 października 2013

Dygresja poranna

Poranek skryty za zasłoną deszczu. Gdzieś z szarości dochodzą pomruki burzy. Czekam na pracę, która przyjedzie na czterech kółkach. Przez cały łikend jestem obolały i zmęczony, poniedziałkowy ranek to ten moment w który przez chwilę jestem wypoczęty... pieprzona ironia.
Wczoraj w kościele było o modlitwie, że działa jak paliwo, jak nadprzyrodzony pluton wkładany do naszych grzesznych reaktorów. Przypomniało mi to jak jakiś czas temu tłumaczyłem kolesiowi, że nawet jeśli jest ateistą walczącym, pocącym się kwasem i popuszczającym spomiędzy zwieraczy rozpaloną spermę szatana, to powinien się modlić. Ponieważ codzienna modlitwa to tryumf woli nad doczesnością. Wymaga samozaparcia, dyscypliny i siły woli. Modląc się najpierw dziękujemy, wymieniamy wszystkie dobre rzeczy jakie nas spotkały, wszystkie dobre czyny jakich dokonaliśmy. Dzięki temu naprawdę trudno popaść w depresję czy odczuwać bezsens dnia codziennego, ponieważ, uświadamiamy sobie, że codziennie coś dobrego nas spotyka, codziennie coś robimy, nie stoimy w miejscu. Potem przepraszamy. To ważne ponieważ człowiek ma tendencję do spłaszczania i usprawiedliwiania własnych win. W procesie przepraszania zaś musimy najpierw uświadomić sobie co zrobiliśmy złego, czego zaniechaliśmy, nie w jakimś umownym sensie tylko w czarnobieli, bo robimy to tylko przed Bogiem, który i tak to przecież wie, ewentualnie przed samym sobą, co wyjdzie nam tylko na zdrowie. Ostatecznie żeby  stawać się lepszym najpierw trzeba wiedzieć co wymaga naprawy, ceremoniał przepraszania umożliwia nam spojrzenie na siebie bez żadnych osłon i mamideł logicznych usprawiedliwień.
I na koniec prośby. Naprawdę wielu ludzi nie wie czego chce, nie ma celu. Proszenie o konkrety uświadamia nam co jest dla nas ważne i czego naprawdę pragniemy. Uzyskujemy konkretną informację co do drogi jaką chcemy podążać.
I tak codziennie, codziennie kontrolujemy nasze postępy, przeprowadzamy korekty kursu. Dostrzec też możemy poważniejsze problemy, jeśli na przykład przez parę lat codziennie przepraszamy za ten sam grzech, powiedzmy picie, to zdaje się mamy problem. A skoro sami już o tym wiemy to albo coś z tym rodzimy, albo zostaje nam błoga świadomość, że wybraliśmy sobie ten grzech świadomie i z pełną premedytacją.
Tyle, wóz zaraz przyjedzie i wyruszę by nasiąkać wilgocią i pożerać szarość. Jesienny człowiek, ostatni pułkownik wymarłej armii modlący się codziennie o to by, jeśli po śmierci coś istnieje, miłosierny Stwórca go unicestwił, wytarł bez śladu, by wreszcie przestał czuć i dostrzegać. Nawet stare, wredne bestie zasługują na odrobinę odpoczynku.

*

17 komentarzy:

  1. Tak, to sposób utrzymania kontroli nad sobą, ale i sposób oszukiwania się. Jeśli dobre rzeczy, które nas spotkały są wynikiem przypadku, to komu mam dziękować, jeśli nie wierzę w Boga? Możesz powiedzieć, że ważny jest sam fakt przeżycia wdzięczności, ale ale za tym idzie refleksja: to uczucie, tak ważne, celuje w pustkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. A czy podczas modlitwy przepraszasz chociaż w duchu za wszystko to co danego dnia zrobiłeś źle, ale nie swojego boga bo jego to nie dotyka ale osób które mogłeś skrzywdzić? Wszystko co dobre i złe jest wynikiem Twoich działań. Tylko i wyłącznie. A to o czym piszesz jest uciekaniem od odpowiedzialności za siebie. Ja nie muszę sobie uświadamiać że robiłem coś dobrego, po prostu jak mogę to działam, czy jest to uśmiech do ekspedientki, która ma zły dzień i dzięki temu ma dzień lepszy, czy pomoc staruszce w autobusie, czy cokolwiek innego bezinteresownego. Po przeczytaniu mam poważne wątpliwości czy to na prawdę Ty to pisałeś. A jeżeli jednak, to "ostatni pułkownik" umarł już jakiś czas temu, ale sam jeszcze o tym nie wie. Szczęścia Kiszczaku. Zmieniasz się, ale czy na lepsze?

    OdpowiedzUsuń
  3. szeptam - To moja metoda. Z natury i wychowania jestem samodręczącym się kłębkiem nerwów. Póki nie zacząłem wszystkiego zapisywać nie miałem żadnych dobrych wspomnień, i to nie jest ani przesada ani poetycka przenośnia. Jeśli robiłem coś dobrze, traktuję to jako coś zwyczajnego, pośledniego, natomiast każdy nawet najbłahszy błąd wypala się we mnie bólem. Dosłownie bo psychika u mnie mocno łączy się z fizjologią. Obciążam siebie odpowiedzialnością nawet za rzeczy na które praktycznie nie mam wpływu, dzięki tem mam siwe włosy od 7 klasy podstawówki, od 20 lat codziennie walczę z własnym układem pokarmowym, drżeniem rąk, bólami głowy. Potrzebuję czegoś co codziennie uporządkuje moje wnętrze. Codziennej dyscypliny i afirmacji. Jeśli ty nie to jesteś pieprzonym szczęściarzem i gratuluję ci z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swoje własne demony i problemy. Jeżeli taki jest Twój sposób na radzenie sobie z tym popieprzonym światem to ok. Czemu nie. Twoją notę odebrałem jak jakiś podręcznik: "jak się modlić" albo "dlaczego jestem grzecznym chrześcijaninem" widocznie dzisiejsza aura tudzież moje niewyspanie miało na to wpływ, nie wiem. Jeżeli moje wywody odebrałeś jako przywarę albo w jakimś stopniu dotknęło Cię to to przepraszam, nie miałem takich intencji.

      I nie - nie jestem szczęściarzem. Mam takie nastawienie do życia jakie mam bo ciężko na to pracowałem, żeby nie taplać się cały czas w bagnie własnego życia tylko zadziornie w nim bulgotać ;P Dlatego mimo że jestem gdzie jestem, oraz jaki jestem - jest mi z tym dobrze. Wszystko to jest kwestią nastawienia do życia. A teraz przepraszam idę sobie pozdychać na plecy bo właśnie samodzielnie przeniosłem paletę z 150kg towaru po cholernch schodach.

      Usuń
  4. stworek - Nie istnieje coś takiego jak przypadek, a ja jestem po prostu wdzięczny za każdą chwilę, gdy świat nie tarza się po mnie swoim tłustym, oślizgłym cielskiem

    OdpowiedzUsuń
  5. szeptam - spoko, oddzielam poglądy od ich ludzi i wiem do czego zdolni są niedospani ludzie... Ostatnio zrobiłem kawę z mlekiem, herbatę i gorący kubek w jednym kubku, na szczęście się nie stopił. Jeśli te 150 kilo "towaru" to było, powiedzmy koka, to myślę, że szansa na odrobinę radości wciąż jeszcze jest w twoim zasięgu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osiem szyb do szaf (szyby 155x40) szczelnie zapakowane w grubą obudowę z płyt wiórowych po 4 szyby na zabezpieczenie, skręcone razem, łącznie z podstawą (paleta) i wszystko wystawione przed sklep do którego prowadzi dużo dziwnych schodków w dół, pozostawione na ulewnym deszczu. Nie miałem nawet wkrętaka i padało naprawdę mocno. Skręcone śrubami do drewna w odstępach średnio co 10 - 15 cm. I noś to. Ktoś kiedyś napisał, że zalał sobie 4 łyżeczki rozpuszczalnej redbullem i jego serce zaczęło robić wuuub-wuuub-wuuub, waaaaaab, łaaabaaałaaabaaa...

      Usuń
    2. ciekawe połączenie..gorący kubek, kawa i herbata w jednym ....i jak to smakowało? byłeś tak odważny,że posmakowałeś???

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Zaglądasz do kubka a tam "mrumrumrumrmrmrr... dzień dobry tato"

      Usuń
  7. z kubka wynurzyła się różowa macka i czule pogładziła mnie po brodzie

    OdpowiedzUsuń
  8. Macka z pazurkiem?? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. rózowa macka z pazurkiem....mroooczne:))) nawet bardziej niż ten jednorożec dla Moniki:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobry tekst. Życiowy. Daje do myślenia.
    Mam dobry powód dziś podziękować za to, że mogłem to przeczytać.
    Dzięki Pułkowniku

    OdpowiedzUsuń
  11. Święty Ignacy lepiej by tego nie ujął!

    OdpowiedzUsuń