Jeśli spytają was jak zginęłam,
odpowiedzcie: wściekła.
(Morgan)
Wiosna wypełnia powoli miasto.
Wpływa miedzy domy temperaturą i tym pleśniowo-błotnym przedzapachem.
Eksploduje pośród map taktycznych naszych myśli wybuchami pączków. Odbija się
porozumiewawczo w kałużach.
Miałem pisać o czym innym, ale
porzuciłem gdzies papiery i dyskietkę. Wyszedłem na powietrze i węszyłem nowe
czasy na licznych budowach i w wykopach archeologicznych. Widziałem jak wyciągano
z błota starą tokarkę.. Przedwojenne wygięcia i rzeźbienia ociekające breją.
Wyglądła jak jakiś tragicznie pordzewiały dinozaur z ery transformersów.
W naszych wykopach wciąż mieszają
się średniowieczne cegły z betonowymi stropami bunkrów.
Górą ulicą podąża Awatar okablowana
mp3 playerem z pomykającą po kamieniach bruku rudą Zuzią. Za mną spoczywa Void
spowijana w wielkiego pluszowego psa, co jakiś czas mówi coś do niego
półszeptem o tylkotymniekochaniu. Ja czekam na Pazurkowatą i panoszę się na
siostrzanym kompie. Przede mną pachną smakowicie stygnie zapiekanka, więc nie
wróżę temu pisaniu zbyt długiej przyszłości. Zresztą właśnie nadciąga Awatar i
zaraz mnie wypieprzy stąd razem z tą zapiekanką by w spokoju obejrzeć
dwieściepiąty odcinek Naruto.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz