niedziela, 4 marca 2007

Grawitacja miłości


Morze się wycofało. Zwinęło w sobie. Mamy odpływ. Pełnia księżyca, rozsrebrza piasek jak jakąś niesamowitą, napuszoną sierść. Plaża szersza o niemal 10 metrów, przypomina wielki, srebrzysty pas startowy ułożony wśród nocy specjalnie dla naszych marzeń. Piątek wieczór, rozbrzmiewa młodością skumulowaną pośród ciasnych uliczek Brzeźna. Nocami poruszam się na słuch unikając nieodpowiednich bram.
Wysoko nad Sopotem, lśnią, niczym jakiś postmodernistyczny gwiazdozbiór, światła sztucznie ośnieżanego stoku narciarskiego. Odpływ oznacza plażę tysiącem rew, płytkich jeziorek, pokręconych jęzorów piasku wybiegających daleko w spokojne morze.
Idziemy pośród ciemności po morskim dnie. Trzymając się za ręce przekraczamy kolejne linie drobnych muszelek. Wyglądają jak jakiś przedziwny marmur. Pośród tego całego srebra czujemy się, jakbyśmy wędrowali po gładkiej skórze jakiegoś monstrualnego, uśpionego zwierzęcia. Wokół gładkie mięśnie nieba i wody prężą się pośród ścięgien światła. Światło przenika je i odbija się echem pośród zwapniałych kości świata.
Wokół są ludzie, w samym Brzeźnie kilkadziesiąt tysięcy, ale morze, plaża i księżyc dają nam moment absolutnej prywatności. Ciepły kąt wyrwany z czasoprzestrzennej tkanki rzeczywistości, podpisany przez Boga naszymi inicjałami.
Pozwalam Lady Pazurek na zarządzanie tym czasem. Słucham z przyjemnością jej słów, strona, którą rzadko okazuję ludziom. Zwykle to ja odczuwam potrzebę mówienia. Moje systemy obronne zalewają ludzi potopem słów, nim ci zdążą pomyśleć. Każdy musi zostać spacyfikowany, rozstrzelany przymiotnikami, zatopiony w krystaliczną masę treści.
Mała opowiada, noc, światło i plaża rozbrzmiewają we mnie „Strange love” Depeszów i „Faraway” Apocalipticy. Zaraz skręcimy, by wkroczyć w Miasto. Poczujemy pod stopami beton i zrekonfigurujemy nasz cel jako tramwajowy przystanek. Z każdym krokiem opadać z nas będzie księżycowa mgiełka, skoncentrujemy się na rzeczywistości. Gdy Pazurkowata wstąpi do rozżarzonego żółto bursztynu pojazdu, cały już będę pożegnaniem.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz