niedziela, 18 marca 2007

Pieśń czwarta


Co zostanie z tej zimy
- wypalony czajnik
śpiewający elegię
mały wilk żelazny

(Różycki)

Skowyt wiertarki, zapach rozpylonego drewna, wizg udręczonej blachy. Wiertła pełgające wiśniową poświatą w nawarstwiającej się szarości zmierzchu. Samotna kropla deszczu uderzająca z stratosferyczną prędkością w gorący metal, by zaraz z sykiem powrócić do nieba. Lady Pazurek wychodzi jak Pani Jeziora spośród falujących na wietrze kotar wieczoru. Dotyka, odzywa się we właściwych momentach, potrzebna jak nigdy. Zgrzyt żeliwnych stelaży stołów przed herbaciarnią, kipiącą od ciepła i światła. Jest piątek, jutro na rozszalałych grzbietach zachodnich wiatrów przybędzie sobota. Zakrzyczy pośród mosiężnych rynien i dachówek i porwie sprzed herbaciarni jeden z czterometrowych parasoli, zostawiając tylko ułamany, drewniany kikut. Marzec to u nas miesiąc sztormów.
W końcu kupiłem sobie Merkawę. Głaszczę jej klinowaty ryj, ślicznotka. Wzruszająca zabaweczka niespełnionych chłopców.
Dogania mnie sobota i uświadamiam sobie myjąc schody, płynem pachnącym schizoidalną cytryną, że przecież bohaterowie Waisera Dawidka nazywali się: Piotr, Paweł i Szymon a razem z nimi była Elka, którą skojarzyć można z Magdaleną. Grunt to refleks. A więc teoria o tym, że jest to książka o Bogu, który przybył na ziemię zniszczyć świat, ale się rozmyślił, znajduje potwierdzenie.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz