Jak to stwierdził kiedyś, ktoś
mądry: dziecko do lat 5 jest istotą całkowicie szaloną. Wpatrywał się dziś w
nas taki jeden, podejmując co czas jakis desperacką próbe otwarcia drzwi
herbaciarni i dotarcia do tych wszystkich pięknych, niezwykle interesujących i
niewątpliwie kruchych przedmiotów w środku. Stwór uśmiechnął się szeroko
napotykając nasz wzrok i w pełni szczęścia rozpłaszczył się na szybie
rozmazując po niej widowiskowo girlandy śliny.
Na dnie kieliszków czaił się
mrok. Pliśmy spokojnie tajemniczą nalewkę Dana, która leniwie przelewała się w
szkle, nie przepuszczała światła i przetaczała się falą sejsmiczną po żołądku,
a dziewczyna z dziurą w sercu rozmawiała z nami o drastycznym niedoborze
damskich orgazmów.
Dzień był przepiękny, z przewagą
złota, a Jasnowłosa Iluminacja Serca Mego stwierdziła, że lubi jak piję, bo od
razu staję się czulszy i ogónie milej nastawiony do świata. Odpowiedziałem, że
faceci tak mają, alkohol wytłumia nam systemy obronne, spłukuje wieczne
napięcie w jakim trwamy, szykując się na taką czy inną walkę. Na trzeźwo
przypomnamy odbezpieczony pistolet.
Na moście spotkał nas ksiądz, wój
Małej, powiedział że idzie do roboty i życzył Małej w związku z jej studiami,
wykopania mumii...
Nic nie zastąpi dobrych manier.
Nic, od jeszcze lepszego
refleksu.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz