Aż nadejdzie ten dzień, gdy i ty
otrzymasz starzał ostrzegawczy w
tył głowy
Wokół domu szaleją mi budowlańcy.
Blokują przestrzenie między krokwiami dachu, by uniemożliwić gnieżdżenie się
ptaków. Chłopaki biegają z łomotem po rusztowaniach znosząc na dół ogłupiałe
gołębie i oburzone kawki. Szczególnie jeden gość jest schizofreniczny, skacze
po dwa metry pomiędzy dźwięczącymi rurami, zanosząc się psychopatycznym
śmiechem, który rozbrzmiewa echem pomiędzy budynkami.
Wczoraj wracam wieczorem po
robieniu poruty nowej znajomej Dune, w herbaciarni, a tu dopada mnie mój
starszy z latarką i mówi, choć pokażę ci coś fascynującego. Wlecze mnie do
kuchni i świeci przez okno. A tam na rynnie, równym rzędem siedzi ósemka
naburmuszonych gołębi i mierzy nas wzrokiem, jakby zamierzały wysłać
zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do Eriki Stainbach.
A jeśli chodzi o Herbaciarnie.
Dune sprowadził tam sympatyczną niewiastę, aby jak to ujął zapoznać ją z ludźmi
interesującymi i kulturalnymi. Trafił do piekła.
Pazurkowata podawała nożyczki
Avatarowi pod stołem, zagrażając bezpośrednio mojemu nabiałowi, Void w słusznym
przeczuciu przyszłych nieszczęść próbowała nożyczki przechwycić. Avatar cięła
ulotki w wielkie i skomplikowane konstrukcje, Dune je darł, a ja upychałem w
puszcze po Red Bullu, tak że stawała się dziwnie ciężka. To wszystko przy
morderczej wymianie opinii, wystrzeliwanych z prędkością karabinu maszynowego.
Ciekawe czy to blondyniaste biedactwo jeszcze kiedykolwiek tam przyjdzie.
- Hallo, cześć, co robisz?
- Nic, jestem w pracy...
(Zwierz)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz