Jesteśmy za szybcy
by dogonił nas świat
szybki lont naszych dusz
skrzy się i iskrzy
kręto poprzez czas
w końcu wybuchamy
jak myśl umieramy
w gwałtownej dekompresji
bo jest nas zbyt wiele
w nas
...rozpryśnięci po historii,
znikamy powoli pod warstwą kurzu. I zalegamy tak w cichej nadziei, że
przyszłość idąc przed siebie, potknie się o jeden z tych błyszczących kawałków.
Przeżyliśmy ostatnio z Sebą
chwilę czystej grozy. Jeździmy ostatnio nocami na Stogi, by przy świetle
latarek i pikania wykrywaczy krążyć po lesie w poszukiwaniu zalegających ziemię
bonusów i niespodzianek. Czemu Stogi? W czasie oblężenia miasta były tam obozy
rosyjsko - pruskie a i w czasie drugiej wojny okolica była raczej ruchliwa.
Czemu nocą? Żeby nam miejscowi wykrywaczy nie zakorbili...
Zachęceni paroma monetami,
kamionkową butelką i rosyjską ostrogą z poprzedniego wypadu, penetrowaliśmy
krzaczory, gdy nagle mój wykrywacz zaryczał z entuzjazmem zwiastującym
wyjątkowo duży i kaloryczny metalowy obiekt. Sprzęt pożyczam i znam jego
obsługę, delikatnie rzecz ujmując mętnie. Do tego noc, ciemny las i piwo spożywane
w charakterze chłodziwa do reaktorów, dość, że na ten mocny pisk zareagowaliśmy
obaj gorącym, bezrozumnym entuzjazmem. Entuzjazm gwałtownie, że tak powiem
uleciał, gdy po chwili kopania i szarpania się z saperką wyciągnęliśmy nabity
na nią pordzewiały pocisk moździerzowy.
Zapanowała cisza, zakłócana
jedynie dźwiękiem osypującej się ziemi i zleżałego prochu. Potem zaś wszystko
grzecznie spakowaliśmy i udaliśmy się na spoczynek do naszych dalekich i jakże
bezpiecznych dzielnic. Pocisk zaś zwodowaliśmy z Mostu Siennickiego. Więc jeśli
most zostanie zmieciony z powierzchni ziemi razem z przejeżdżającym akurat po
nim tramwajem pełnym emerytów, to tego nie czytaliście.
W herbaciarni mieliśmy za to
wieczór śmiechu. Spijając guarany i inne imbiry z pigwą opowiadaliśmy stare
historie i dowcipy z brodą. Siostry zaczęły opowiadać o programie "Od
przedszkola do Opola" z czasów, gdy leciał jeszcze na żywo. Facet do
paruletniej dziewczynki: Masz jakieś zwierzątka?
- Mam
- Kotka czy pieska?
- Kotka
- A jak nazywa się kotek?
Cisza
- No jak woła na niego tatuś?
- Futsiak pierdolony...
albo
- A co mamusia robiła rano?
- Śniadanie
- I co jeszcze?
- Całowała tatę w siusiaka...
W tym momencie najazd kamery na
plecy uciekających z sali rodziców.
Mogę jeszcze tylko dodać, że gdy
skomplementowałem w herbaciarni skórzany płaszcz pewnej znajomej niewiasty,
zostałem gwałtownie i bezkompromisowo skopany przez moją Pociechę, Pazurkowatą
Oazę Spokoju i Krynicę Łagodności. No cóż może nie powinienem był wspominać, że
ta skóra tak dobrze przylega do... No dobrze, nie powtarzajmy błędów.
Przynajmniej do chwili, gdy pogoją się siniaki.
I tyle na dzisiaj, w sobotę
opowiem wam, dlaczego Dunedain nie dotarł na sesję rpg, a za to stał się dumnym
posiadaczem odcisku buta na twarzy.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz