Ja - O rany! Kobieta mnie
podszczypuje!
Pazurek - Szczyp , szczyp
Ja - Mój ty szczypiorku...
Całodzienne przenikanie przez
meandry sieci, wczytywanie się w cudze życia, oglądanie widoków
niepowtarzalnych o żywych kolorach i mozolne wypełzanie z śmiercionośnych dla
laika cyfrowych pułapek wprawia człowieka w stan szarego szumu, otępienia
płynnego i lepkiego niczym melasa, o lekkiej paranoi nie wspominając.
„Flisak” to melina z duszą. Pełna
inteligentnych dresiarzy, teoretycznych piękności o sadłem strategicznie
wylewającym się z trzech punktów wokół stringów, dramatycznych bezrobotnych z
historiami o podróżach do piekła i tanim piwem , mocnym jak noc i zimnym jak
serce poborcy podatków. Wejść trzeba pod ziemię , jednym z przedproży na
Chlebnickiej. Wszystko obite jest siermiężnym drewnem i zalane bladą poświatą
dwóch kompów. Zza baru wpatruje się w przestrzeń melancholijna barmanka.
Potraficie wyobrazić sobie lepsze miejsce do zapominania?
Po całym dniu za klawiaturą w
towarzystwie dzikiego kota Zwierzów i jego wyimaginowanych much, wylądowałem na
Długim Pobrzeżu. Sławek obejrzał mnie sobie dokładnie i podjął męską decyzję
postawienia mi wszystkich piw, które dotychczas mi wisiał. Wisiał mi dużo piw.
Najlepiej pamiętam rzucanie lotkami. Nawet trafiałem , co wcale nie było takie
proste, jako że ta dziwna tarcza przelewała się łagodnie w polu mojego widzenia
, a czasem podskakiwała nawet w takt lecącego z szafy Gigi Dagostino.
W domu na stole leżał rachunek za
wodę. Mój kochany tatuś postanowił , w ramach „pomocy rodzinnej”, obciążyć mnie
dodatkowym kosztem 5 stów. Mam niejasne wrażenie , że zakup komputera oddala
się z tętentem , i kryje się mrugając łzawymi oczętami spoza jakiegoś kamienia.
Tymczasem wpada Plastuś, jeden z braci 3szklaneczki, i mówi że idzie zapolować
na Niemca. Nienawidzę uczciwości.
Na szczęście jest Pazurek, która
obejmuje moje megalityczne cielsko i mówi „moje maleństwo, aż ma się ochotę
zagaworzyć. Głaszcze mnie po nastroszonej duszy . Ja gotuję jej obiadki,
chodzimy i śmiejemy się z otaczających nas surrealistycznych wątków, które
postrzegamy chyba tylko my. To taki rodzaj szaleństwa który się dzieli na dwoje.
Wpada ekipa z oknami. Wszyscy
ubrani
na czarno, w długich płaszczach.
Rozsta -
wiamy ołtarzyk. Kula biega z
kadzidłem a
ja rozkładam krąg z 13
ceremonialnych
kotw. „O Panie Ciemności! Pozwól
nam
dobrze zainstalować te okna !!!”,
zawodzi
Kostek, nasz Master of Mon(s)ters
wwier-
cając się SDESem w czaszkę
czarnego kota
Kot kręci się w koło na wiertle
chlapiąc
posoką...
...To była jedna z luźnych wizji
jakie potra -
fią narodzić się w umysłach ekip
remonto -
wych pracujących w waszych
mieszkaniach.
My tak mieliśmy po domu w którym
cały
dzień leciało Radyjo. Po jednym
radiu na ka-
żdy pokój. Nie było ucieczki...
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz