Miałem napisać dziś relację z
naszej wyprawy z Gdyni do Pucka. Ale nie mam siły ani chęci. Piszę całą
opowieść na kartce czując że wytwarzam gniot i gówno wylewa mi się z długopisu
na papier. Przestaję więc , pozwalam się ponieść wściekłości i rzucam kulką
kolejnego zmiażdżonego świata o szafę. To piękna opowieść , ale dziś nie jestem
w stanie wam jej opowiedzieć. Może kiedy indziej, a może nigdy.
Kurwa! Nic mi się nie składa. Nie
chcę tu jęczeć, użalać się nad sobą , czy urządzać pokazy bezsilnego szału na
żywo. Sam już nie wiem czy to ta pieprzona pogoda w tej krainie wiecznie
niekorzystnego biometru, czy narastająca świadomość stania w miejscu i
obracania się na jałowym biegu, czy też ciągły ostatnio brak pieniędzy.
Nieważne, aktualnie nie umiem nic z sobą zrobić, nie umiem teraz pisać, ani
nawet myśleć o jednej rzeczy na raz. Pozdrawiam więc, całuję w nos i idę na
powietrze.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz