...że po pewnym czasie
dziewczynka z porem
męczy się i odkłada go
na stół
(Bash)
Mam dzisiaj pustkę w głowie.
Miałem pisać o Lennonce w Empiku i sąsiadce za oknem, ale przez głowę wieje mi
nic, sunnę więc bezrozumnie przez ten piękny, słoneczny poranek.
Jestem żaglem na słonecznym
wietrze. Wodą w dłoni, odblaskiem na szkle. Jestem powietrzem w twoich płucach.
Powieki jak liście opadają mi w
sen. Zasypiam się w ciebie morfino mej krwi. Słucham Alanis Morisette
śpiewającej piosenkę Seala. Myślę, że razem z Pazurkowatą łączymy się coraz
mocniej, wypełniamy sobie nawzajem puste miejsca. Razem stajemy się więksi i
nie ma przed nami ucieczki.
Zgniatana pod butem puszka
przecina milczenie nocy. Granica światła przeraża. Cienie zbierają na mojej
twarzy gdy pada na mnie światło. To zdaje się Pratchett napisał, że zło nie
ciągnie do ciemności, ciągnie do światła, bo to ono rzuca cienie.
Moja twarz jak nocna roślina
czasem chowa się pod zimny kamień.
Dziś złamię zasady uczestnictwa w
życiu. Może nawet umrę na moment. Nie będę chciał niczego. Niczego nie będę
brał. Po prostu popatrzę na świat przez przesłonę zmęczenia.
Olga opowiada, że sny panny
młodej wcale nie są białe. Są czerwonę. Olga była jedną z purpueowych
królowych, ustawionych przez Boga na nocnej szachownicy miasta. Poznałem ją
kiedyś jak grzała sobie ręce o plastikowy kubek z herbatą, wpatrując się w
bezdżwięczny ekran telewizora w dworcowym barze. Oboje wtedy nie mieliśmy gdzie
iść.
Na drugim krańcu podziemnego
przejścia w Empiku pracuje Lennonka, właściwie zaczyna i dowiaduje się, że nie
wolno nosić zdjęcia kota w identyfikatorze. Coraz więcej nas w tym Empiku, może
i ja się tam zatrudnię. Rodzinny interes albo książkowa mafia obserwująca
czujnie świat spoza półek z Grocholą.
- Jaką ma zbroję?
- 20, pełna płyta
- jasne, a z boku
ma numer 102
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz