Jestem niebezpiecznym człowiekiem
na statku pełnym narzędzi bólu...
(Firefly)
Przychodzi Robak do herbaciarni.
Robak ostatnio listonoszuje, a właściwie to odpoczywa sobie w urzędzie i
zastanawia się z kolegami czy by nie rozpocząć strajku okupacyjnego. Wtedy nie
trzeba by było do domu łazić i ze śpiwora wychodzić. "Co? Nie
strajkujesz?" Padło pytanie od stołu. "Strajkuję, strajkuję, od 8 do
16...
Podobno listonosze przeszkadzają
w strajku służb więziennych, ponieważ na czas nie doszły flagi z napisem
STRAJK. Robak z kolegami napisał list otwarty do premiera. "Myślisz, że go
zobaczy?", zapytał gulgoczący radośnie na krześle obok Dan. Po drugiej
stronie zaś Siostry rozważają jak pogryźć Zwierza na odległość. W końcu Avatar
wysnuła wizję trzymanej w słoju z formaliną sztucznej szczęki, którą wyjmuje
się, kładzie na dłoni i patrząc głęboko w oczy (czy co ona tam ma...no
powiedzmy, w wytrzeszczone dwójki) mówi się: Zwierz. Warzszawa. Idź! A ona
kłapiąc podąża w kierunku niczego nie spodziewającego się celu.
Wyobraźcie sobie, wieczór, wieś,
kolacja, cisza, a tu nagle przez stół przemyka kłapiąca, sztuczna szczęka. O
traumie pijaka na nocnej drodze nawet nie będę wspominał, już nie mówiąc, że
otwartą kwestią pozostaje: Co to oznacza, gdy kłapiąca szczęka przebiegnie ci
drogę.
Jeśli już o traumach, trafiłem
ostatnio na opis węgierskiej gry, w której można wcielić się w rekina ze
szczęk. Gra jest niesłychanie ekspresyjna, choćby z tego względu, że prowadzony
przez nas ogromny żarłacz robi się głodny średnio w dwie minuty po posiłku, a
jak jest głodny to szybko słabnie. Jeśli więc chcecie ocalić naszego
pieszczoszka to najekonomiczniej jest odnaleźć jakąś ludną plażę pełną
niefrasobliwych nastolatków. Osobiście podoba mi się opcja zatapiania łodzi,
podgryzania pali mola, tudzież wyskakiwania na plażę, to ostatnie na krótko
jednak z powodu eksplodujących gałek ocznych. Jak zapewne się domyślacie w grze
możemy oprócz błękitu wód obserwować całą gamę odcieni czerwieni.
Z kolei z książek, morduję teraz
Couplanda, trafiłem tam na taką perełkę: Syn wraca do miasta. Zarywa panienkę i
nie wiedząc o tym zaraża ją HIV, laska wypisuje mu swój telefon na kciuku.
Potem gość jedzie do swojego ojca, czekajac aż jego nowa żona zrobi drinki, syn
opowiada o przygodzie z laską. A tu właśnie ona wchodzi ze szklankami do
pokoju. Oczywiście na widok chłopaka, natychmiast je upuszcza. Przy sprzątaniu
szkła ojciec zauważa numer wypisany na kciuku. Młody pryska do swojej matki,
tam dopada go tatuś i pakuje mu w bok kulkę kaliber 45. Kulka przechodzi na
wylot przez chłopaka i wbija się w matkę, zarażając ją Aids...
Jeśli wydaje wam się to
skomplikowane, to zapewniam, to jest zaledwie jeden z pobocznych wątków, objawiających
się w formi retrospekcji. Jeśli macie jednak jakieś wątpliwości to pozostaje
jeszcze wiele znaczący tytuł "Wszystrkie rodziny są nienormalne".
Niestety Dr Jekylla nie ma.
Od 16 przyjmuje pan Hyde...
(Mój Starszy)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz