czwartek, 23 czerwca 2005

Wilki nie potrzebują imion, wiedzą kim są


...bo Kiszczak jest z innego planu. Planu pięcioletniego...

Veni, vidi i zapłaciłem. Wszystko i wszystkim. Teraz czuję się jak coś co przetrwało podróż przez układ pokarmowy kaczki. Poza tym wczoraj gdy mijałem stocznię , mocno zaświeciło słoneczko. Moje oczy nagle wypełniły się łzami, cos wezbrało w płucach, po czym kontinuum czasoprzestrzennym wstrząsnęło potężne kichnięcie. Przymknąłem oczy wzruszony do głębi spotkaniem ze starą przyjaciółką. "To znowu ty" , pomyślałem, "Witaj alergio. Cóż cię tak długo zatrzymało w tym roku?"
Na schodach pod Dworem Artusa czekała już Pazurek z siostrą. Siostra wzięła sobie mały odwet, ponieważ ostatnio to my wparowaliśmy niespodziewanie na jej randkę. Podelektowała się chwilą po czym ulotniła się , a ja zasiorbany usiadłem przy Pazurku i pozwoliłem się się pocieszać.
Schody przed Artusem to fajne miejsce. Często , gdy mam chwilę w przelocie, siadam tu sobie na godzinkę czy pół, czytam na słoneczku, albo gapię się na ludzi. Miejsce otoczone jest przez opowieści, jeśli kiedyś się tam do mnie przysiądziecie to może którąś wam opowiem. Poza tym te schody mają jeszcze jedną ważną cechę...są z piaskowca. Nie są więc zimne i miło grzeją w kuper. Przy moim kafelkarskim skrzywieniu spowodowanym indoktrynacją przez szereg majstrów i opowieściami o legendarnym "wilku",to bardzo ważne.
W herbaciarni zebrał się nas mały tłumek. Tau opowiadała jak to ich kot wyskoczył nocą z okna 3 piętra i udał się w świat, Phantom zrzędził i pochłaniał wielkie ilości przeróżnych substancji, często w dość przypadkowych kombinacjach. Był tak uciążliwy, że w końcu wkurwił Herbaciarza którego uśmiech nagle stał się jednym z tych , które kojarzą się z tymi małymi ptaszkami wydziobującymi resztki pokarmu z pomiędzy zębów...
Z rąk do rąk przewędrowały książki, nad stołem pojawiła się koncepcja niedzielnej wycieczki. Lennonka pokazywała zdjęcia Ignasia i pozwalała dotknąć pęczniejącego brzuszka. Pazurek wykorzystywała mnie w celach grzewczych i mruczała z ukontentowaniem. Na koniec pojawiła się Pipp Show ze swoją dziewczyną, prosto z pociągu. Planowały udać się do Brzeźna w celu odnalezienia pewnego dość niejasnego adresu, tudzież w razie niepowodzenia poszukiwań , namiotowania na plaży. Uczcijmy minutą ciszy pamięć tych dwóch odważnych kobiet...
Zapada błękitny zmrok. Miasto zapada w sen . Wichry wracają do swych podniebnych stanic a fale wsiąkają w ląd. Ja po załatwieniu wszystkiego mam chwilę spokoju. Wsłuchuję się przez chwilę w ciszę , po czym zakładam słuchawki i zaczynam pisać. O czym? To wiem już tylko ja i papier.To takie ręczne wycie do wyimaginowanego księżyca...

Wszystkie końce są
początkami początków

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz