...bo Kiszczak jest z innego
planu. Planu pięcioletniego...
Veni, vidi i zapłaciłem. Wszystko
i wszystkim. Teraz czuję się jak coś co przetrwało podróż przez układ pokarmowy
kaczki. Poza tym wczoraj gdy mijałem stocznię , mocno zaświeciło słoneczko.
Moje oczy nagle wypełniły się łzami, cos wezbrało w płucach, po czym kontinuum
czasoprzestrzennym wstrząsnęło potężne kichnięcie. Przymknąłem oczy wzruszony
do głębi spotkaniem ze starą przyjaciółką. "To znowu ty" ,
pomyślałem, "Witaj alergio. Cóż cię tak długo zatrzymało w tym roku?"
Na schodach pod Dworem Artusa
czekała już Pazurek z siostrą. Siostra wzięła sobie mały odwet, ponieważ ostatnio
to my wparowaliśmy niespodziewanie na jej randkę. Podelektowała się chwilą po
czym ulotniła się , a ja zasiorbany usiadłem przy Pazurku i pozwoliłem się się
pocieszać.
Schody przed Artusem to fajne
miejsce. Często , gdy mam chwilę w przelocie, siadam tu sobie na godzinkę czy
pół, czytam na słoneczku, albo gapię się na ludzi. Miejsce otoczone jest przez
opowieści, jeśli kiedyś się tam do mnie przysiądziecie to może którąś wam
opowiem. Poza tym te schody mają jeszcze jedną ważną cechę...są z piaskowca. Nie
są więc zimne i miło grzeją w kuper. Przy moim kafelkarskim skrzywieniu
spowodowanym indoktrynacją przez szereg majstrów i opowieściami o legendarnym
"wilku",to bardzo ważne.
W herbaciarni zebrał się nas mały
tłumek. Tau opowiadała jak to ich kot wyskoczył nocą z okna 3 piętra i udał się
w świat, Phantom zrzędził i pochłaniał wielkie ilości przeróżnych substancji,
często w dość przypadkowych kombinacjach. Był tak uciążliwy, że w końcu wkurwił
Herbaciarza którego uśmiech nagle stał się jednym z tych , które kojarzą się z
tymi małymi ptaszkami wydziobującymi resztki pokarmu z pomiędzy zębów...
Z rąk do rąk przewędrowały
książki, nad stołem pojawiła się koncepcja niedzielnej wycieczki. Lennonka
pokazywała zdjęcia Ignasia i pozwalała dotknąć pęczniejącego brzuszka. Pazurek
wykorzystywała mnie w celach grzewczych i mruczała z ukontentowaniem. Na koniec
pojawiła się Pipp Show ze swoją dziewczyną, prosto z pociągu. Planowały udać
się do Brzeźna w celu odnalezienia pewnego dość niejasnego adresu, tudzież w
razie niepowodzenia poszukiwań , namiotowania na plaży. Uczcijmy minutą ciszy
pamięć tych dwóch odważnych kobiet...
Zapada błękitny zmrok. Miasto
zapada w sen . Wichry wracają do swych podniebnych stanic a fale wsiąkają w
ląd. Ja po załatwieniu wszystkiego mam chwilę spokoju. Wsłuchuję się przez
chwilę w ciszę , po czym zakładam słuchawki i zaczynam pisać. O czym? To wiem
już tylko ja i papier.To takie ręczne wycie do wyimaginowanego księżyca...
Wszystkie końce są
początkami początków
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz