Pogrzeb znanego kardiochirurga.
Podniosły
nastrój. Trumna wjeżdża do pieca
, którego
drzwiczki przyozdobiono
czerwonymi ró-
żami na kształt serca. Serce
otwiera się
powoli, trumna wjeżdża i nagle
uroczystą
ciszę przerywa histeryczny
śmiech.Śmieje
się jakiś gość, gdy już mu mniej
więcej prze-
szło, mówi: Bardzo państwa
przepraszam,
ale jestem ginekologiem i właśnie
wyobraził-
em sobie jak będzie wyglądał mój
pogrzeb...
Piątek , wieczór, zapalają się
latarnie. Stoję z Pazurzastą i Avatarem przed Multikinem. Przez niebo w kolorze
indygo ciągnie się splątana chmura w kształcie żagla. Avatar robi jej zdjęcie
telefonem. Wszystko powoli różowieje. Pokazujemy jej sierp księżyca, między tą
a tamtą chmurą , powyżej latarni. Jest cienki jak krawędź paznokcia.
Byliśmy na „Wojnie światów”.
Oglądałem wiele filmów katastroficznych, ale nigdy czegoś takiego. Nie ma tu
przemawiających prezydentów, bohaterskich pilotów, czy walących się słynnych
budowli. To co się dzieje widzimy z perspektywy zwykłego człowieka. Patrzymy z
wysokości jego oczu. Jest to widok fragmentaryczny, pełen przeczuć i odruchów.
Nie wychylamy się z piwnicy, nie biegniemy za skarpę...i to jest naprawdę
przerażające. Osobiście polecam się czułej pamięci wszystkich, którzy pójdą na
ten film i zobaczą pociąg. Ja poczułem się naprawdę nieswojo.
W ciemnym kinie dopadła mnie
alergia. Myślę że to przez strach. Jestem już po fazie kichania, a w fazie
„ciężkich płuc” Czuję się jakbym oddychał szlamem. Trochę mną zatrzęsło a
Pazurek przestraszyła się , że mam zimne palce. Ja mam zawsze ciepłe ręce.
Zwaliliśmy się ostatnio brygadą
do Lenn. Był jogurt domowej roboty, który wypiłem i ciasto, które pożarłem.
Marzan puszczał Laibacha, Lao Che i industrialne przeróbki Metallicy. A pies
krążył polując na zainteresowanie.
Lenn musi siedzieć w domu, a jej
umysł nie jest dostosowany do bezruchu . Padliśmy więc ofiarą pytań typu :
Kiedy ostatnio myłeś pępek? (Nikt nie pamięta), albo: Co byś zrobił, gdybyś
obudził się zamknięty w grobie? To ostatnie stąd, że jak sama mówi: Ostatnio
siedzi ciągle zamknięta i patrzy jak rosną jej włosy i paznokcie.
Awari zarzuciła mi ostatnio, że
gardząc poczciwym, starym Okchamem, mnożę linki bez potrzeby. A oto i bronię
się , z niespotykaną u takiego grubasa gracją wykonuję treściowy półobrót i
odbijam klingą jej ostrze jakby było powiewem wiatru.. Otóż najogólniej rzecz
ujmując: Mój blog, moje linki. Czy też inaczej: moje linki są moje. Nie
dysponuję własnym komputerem. Nie mam „zakładek” ani „ulubionych”. Jeśli podoba
mi się jakaś strona to mogę zrobić sobie do niej przejście tylko i wyłącznie z
bloga.
Na koniec miałem napisać, kto
ginie w kolejnym tomie „Harrego Pottera”, „Książe półkrwi”. Rozgłosiłem to
pośród znajomych, ze złośliwą radością opędzając się od ich żądzy wiedzy i
czerpiąc uciechę z niewątpliwych udręk ciekawości na jakie w swym okrucieństwie
ich skazałem BUHAHAHAHAHAHAHA!!! khm, przepraszam... No więc po dogłębnym
przemyśleniu tematu stwierdziłem, że o wiele zabawniej będzie tego nie pisać...
Cóż to za jęk dobiega zza horyzontu?
Moja podła, nienawistna natura
przeciąga się właśnie rozkosznie pod ogniem waszych nienawistnych spojrzeń. Ale
spokojnie, przecież to zaledwie parę miesięcy do polskiego wydania...
A na razie Pazurek , jak każda
rasowa kobieta, twierdzi że musi schudnąć. A ja jej na to , że jak jeszcze
trochę schudnie to będzie trup.
I już całkowicie i definitywnie
kończąc, napiszę co uświadomiłem sobie wczoraj w kinie, a co przecież wydaje
się tak oczywiste. Tytuł „Wojna światów” nie jest przypadkowy. To nie my
pokonaliśmy obcych najeżdców mimo naszej nauki i pychy, zniszczył ich nasz
świat. Potraktował ich jak żywy organizm chorobę i usunął. Chociaż w filmie
właściwie się o tym nie mówi to pozostaje przeświadczenie, że natura czy Bóg czuwa
nad nami i nie pozwoli naruszyć swego porządku czy równowagi nawet wrogowi tak
potężnemu i snującemu swoje plany przez miliony lat.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz